Koronawirus w budownictwie. Władze rozważały zamknięcie budów. Czy na budowach jest bezpiecznie?
Koronawirus w budownictwie to nowe wyzwanie dla firm budowlanych i tych powiązanych z budownictwem produkcją czy usługami. I chociaż budownictwo z koronawirusem radzi sobie całkiem dobrze, to jednak i ono potrzebuje systemowego wsparcia. Jak dotychczas, pod rządowym parasolem znalazła się przede wszystkim infrastruktura transportowa, ale to nie utrzyma całej branży budowlanej. Ponadto firmy budowlane sygnalizują powrót do wojny cenowej, a koronawirus wciąż w ataku...
W październiku koronawirus zaatakował z niespotykaną dotąd w Polsce siłą. Premier i Ministerstwo Infrastruktury rozważali nawet zamknięcie budów, by zapobiec rozprzestrzenianiu się pandemii w tym środowisku. Ale jak się okazuje, na razie odsunięto taką decyzję. Jak powiedział w połowie grudnia 2020 serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który od początku pandemii uczestniczy we wszystkich naradach z Ministrem Infrastruktury, rzeczywiście zachorowań w firmach budowlanych jest więcej, ale mają one swoją specyfikę.
– W firmach wykonawczych jest więcej zachorowań i więcej jest osób w kwarantannie. Jest to jednak specyfika biur, a zakażenia najczęściej nie pochodzą z miejsca pracy. Z zebranych dla rządu danych wynika, że na mniej więcej 10 tysięcy fizycznych pracowników na placach budów, na COVID-19 zachorowało około 50 osób, a około 200 pozostaje na kwarantannie. To bardzo niewiele. Te dane – razem z rekomendacjami sanitarnymi już stosowanymi na budowach – przekonały Premiera do tego, by nie zamykać placów budów. Pieniądze na inwestycje są – Generalna Dyrekcja zapowiada przetargi na około 700 km dróg. W ustawie budżetowej i w Funduszu Dróg Samorządowych będzie około 27 miliardów złotych. Teraz tylko musimy uważać, by nie powstały kolejne ogniska zakażeń i żeby budowy mogły być bezpiecznie. Nawet z lekkim opóźnieniem, ale żeby mogły być kontynuowane.
Inwestycje w infrastrukturę remedium na koronawirusa w budownictwie?
Koniunktura w budownictwie w marcu 2020 nie była jeszcze obciążona koronawirusem, ale i tak spadła już poniżej zera (-1,9). W kwietniu, jak można było się spodziewać, nastąpił jej spektakularny spadek na minus 47,1. W kolejnych miesiącach wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie liczony przez GUS wolno wspinał się w górę, po czym od października zaczął znowu spadać. W listopadzie koniunktura w budownictwie spadła do poziomu minus 26,2 i zapewne będzie jeszcze niższa. To potwierdza wciąż niski poziom optymizmu wśród firm budowlanych, mimo że budownictwo w porównaniu z innymi gałęziami gospodarki, radzi sobie nieźle. Słaba dynamika wzrostu koniunktury w budownictwie oznacza, że branża czuje się niepewnie.
Rząd stara się podtrzymywać optymizm co do przyszłości. Już 15 marca premier Mateusz Morawiecki i Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, ogłosili listę zadań do dofinansowania ze środków Funduszu Dróg Samorządowych (FDS) w ramach naboru wniosków na 2020 rok. Wsparcie rządowe uzyska 2297 zadań na drogi lokalne, w tym 623 powiatowe i 1674 gminne. Planowana jest budowa, przebudowa lub remont 3467 km dróg (1708 km powiatowych i 1759 km gminnych). Łączna wartość środków FDS przeznaczonych na dofinansowanie realizacji inwestycji w 2020 roku ma wynieść 3244 mln zł (1474,3 mln na drogi gminne i 1269,6 mln zł na powiatowe oraz 500 mln zł na dofinansowanie zadań na drogach obronnych). Nie zapominajmy też o Programie budowy 100 obwodnic.
Przyśpiesza, ale chyba opóźnienia ma już wpisane organicznie także w inwestycje, transport kolejowy. Dodatkowo 7 maja 2020 rząd ogłosił kolejny program budowy lub modernizacji 200 przystanków kolejowych na co ma zostać przeznaczony 1 mld zł.
Firmy budowlane obserwują ponadto poprawienie współpracy z GDDKiA i PLK – płatności są dokonywane szybko, sprawnie dokonywane są odbiory robót budowlanych. Ze strony rządu wielokrotnie padały zapewnienia o ważnej roli budownictwa w utrzymaniu gospodarki na dobrym torze. Ale czy sama infrastruktura wystarczy, skoro to tylko 30% rynku budowlanego?
Inne spojrzenie na koronawirusa w budownictwie – list otwarty do Premiera
Kompleksowa renowacja energetyczna budynków powinna znaleźć się w centrum rządowej strategii wychodzenia z kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa. Ponadto, takie inwestycje związane są z długofalowymi korzyściami dla społeczeństwa, zarówno ekonomicznymi jak i zdrowotnymi – tak uważają sygnatariusze listu otwartego do Prezesa Rady Ministrów.
Taka strategia dobrze wpisałaby się w działania Komisji Europejskiej, która niedawno uruchomiła konsultacje publiczne w zakresie strategii tzw. Fali Renowacji w Europie, która docelowo ma łączyć cele w zakresie klimatu, energii i środowiska, cele strategii przemysłowej, dobrobytu konsumentów oraz sprawiedliwej transformacji. Ta inicjatywa, związana z renowacją budynków, może odegrać kluczową rolę we wspieraniu ożywienia gospodarczego. Inwestycje związane z efektywnością energetyczną budynków to dobra metoda pobudzenia gospodarki, będąca motorem tworzenia i utrzymania lokalnych miejsc pracy (200 tys. nowych miejsc pracy co rok więcej wg analiz sygnatariuszy listu), obniżania rachunków za energię, przy jednoczesnej poprawie jakości powietrza i wypełniania przez Polskę zobowiązań na rzecz efektywności energetycznej, obniżania emisji dwutlenku węgla oraz zwiększania udziału OZE w produkcji energii. Poprawa efektywności energetycznej budynków to również droga do niwelacji różnic społecznych (patrz: ubóstwo energetyczne) i poprawy jakości życia szerszych grup obywateli. Pełna treść listu pod linkiem. Sygnatariuszami tego apelu są: MIWO, Dolnośląska Agencja Energii i Środowiska, Fundacja na rzecz Efektywnego Wykorzystania Energii, Fundacja Poszanowania Energii, Grupa PSB, PLGBC, Instytut na rzecz Ekorozwoju, Narodowa Agencja Poszanowania Energii, Polska Zielona Sieć, Stowarzyszenie Audytorów Energetycznych, Stowarzyszenie Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych, Więcej niż Energia, firmy AERECO, DANFOSS, Rockwool, PAROC, Climate-KIC, Signify i URSA.
Każda z branż budownictwa ma na pewno swój punkt widzenia na swoją rolę w czynieniu budownictwa kołem zamachowym gospodarki (już dawno temu eksperci wyliczyli, że 1 zł zainwestowana w budownictwo daje przynajmniej 10-krotny zysk w wielu dziedzinach, nie tylko stricte budowlanych), ale czy będą usłyszani i wysłuchani?
Firmy budowlane obawiają się wojny cenowej
Jedni mają pomysły na nowe inwestycje poza infrastrukturą transportu, co niewątpliwie jest cenne w obliczu spadku produkcji budowlanej, inni alarmują o negatywnych zjawiskach, które mogą być dla rynku bardzo szkodliwe. Zatrzymanie inwestycji samorządowych w Polsce w wyniku pandemii spowodowało, że firmy budowlane zaczęły w drugiej połowie 2020 roku składać coraz bardziej agresywne oferty w ogłaszanych przetargach – poinformowali o tym uczestnicy debaty podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (2-4 września 2020). - Obawiam się, że przez najbliższe 2-3 lata będziemy, jako branża, zabijali się cenowo – przestrzega Artur Popko, wiceprezes Budimex S.A. Spadek cen oferowanych w przetargach na budowę dróg potwierdził Tomasz Żuchowski, p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad: - W tym roku podpisywaliśmy umowy za budowę drogi kategorii S w cenie rzędu 42-43 mln zł za kilometr (chodzi o przetarg na S19 na Podlasiu – red.). Obecnie te same firmy podają cenę o 10 mln zł niższą.
To sygnał, że firmy budowlane zmierzają w kierunku złych praktyk, których skutki przecież są im dobrze znane z okresu poprzedniego kryzysu. Zażegnywano się, że to nie może się powtórzyć. Przecież wiele firm musiało zejść z budów (same lub wypowiedziano im umowy), przewaliła się fala bankructw, inwestycje nie zostały zrealizowane w terminie.
- Dlatego GDDKiA wszystkie otwarte oferty przekazuje do analizy przez Radę Ekspertów branżowych przy ministrze infrastruktury oraz do zespołów z udziałem przedstawicieli sektora bankowego – uprzedza Tomasz Żuchowski.
Branża budowlana, w której pracuje obecnie w Polsce około 1 mln osób (niedawno było 1,2 mln) i która odpowiada za 10% PKB jest jedną z najmniej dotkniętych przez pandemię koronawirusa (np. w przypadku Budimeksu spadek w wartości realizowanych kontraktów wyniósł jedynie 5% w lipcu, w porównaniu do lipca 2019). Jednak przedsiębiorcy obawiają się, że w kolejnych 2-3 latach zabraknie środków na inwestycje prywatne i samorządowe, te ostatnie już dzisiaj zostały właściwie zupełnie wstrzymane. Stąd firmy budowlane bardzo liczą na zapowiedziane od września wsparcie samorządów przez rząd kwotą 12 mld zł na inwestycje.
Firmy budowlane apelują też do takich inwestorów jak GDDKiA czy PKP Polskie Linie Kolejowe o przyspieszenie kolejnych inwestycji w nowej unijnej perspektywie finansowej na lata 2021-2027. Branża budowlana jest bowiem rozpędzona i przygotowana do realizacji wielomiliardowych inwestycji, dlatego tak istotna jest dynamika w ogłaszaniu przyszłych przetargów. Szef GDDKiA zapowiedział kolejne spotkanie z branżą budowlaną (ma się odbyć 16 września), aby poinformować o zadaniach inwestycyjnych planowanych na 2021 rok. Z kolei członek zarządu ds. inwestycji PKP PLK, Arnold Bresch, zapewnił, że spółka ma już przygotowane projekty, dokumentacje i studia wykonalności, aby od początku nowej perspektywy finansowej wprowadzać wykonawców na place budowy.
Uczestnicy debaty zastrzegli jednak, że rynek będzie stabilny, a oferowane przez wykonawców ceny będą mniej zróżnicowane, o ile przetargi będą dzielone na mniejsze. Zaapelowali też do banków o większą elastyczność i obniżkę marż dla firm budowlanych na zaliczki niezbędne do rozpoczęcia budowy. Dyskutowano też o proponowanym przez rząd, oraz drogowe i kolejowe spółki skarbu państwa, systemie certyfikowania wykonawców. Miałby on premiować w przetargach rzetelne firmy. Zdaniem branży budowlanej pomysł jest dobry, ale jego wprowadzenie może zająć wiele lat.
Koronawirus w budownictwie w ocenie firm
Wciąż zastanawiamy się (bo tu nic nie da się przewidzieć), jak koronawirus w budownictwie wpłynie na działalność firm budowlanych. Baliśmy się masowego wstrzymywania budów, braku celowej pomocy dla budownictwa, szczególnie skierowanej do mniejszych firm, jawiła się wizja, że po wygaśnięciu pandemii koronawirusa nie będzie kim odbudowywać strat.
Już w połowie kwietnia powiało ostrożnym optymizmem. Polski Związek Pracodawców Budownictwa czterokrotnie rozesłał firmom budowlanym ankiety (w terminach datowanych na 9, 23 i 30 kwietnia oraz 7 maja), z prośbą o określenie swojej sytuacji w kilku obszarach, na które wpływ ma koronawirus. Poniżej podajemy wyniki ostatniej ankiety w porównaniu do pierwszej z 9 kwietnia, z tygodnia na tydzień wyniki były coraz bardziej pozytywne w niektórych kwestiach. Zebrane informacje są warte przytoczenia.
- Firmy zadeklarowały, że w obszarze sanitarno-epidemiologicznym, a przede wszystkim zaopatrzenie w środki ochrony osobistej (maski, płyny do dezynfekcji) jest na dostatecznym poziomie. Wszystkie firmy wdrożyły dodatkowe procedury na budowach w związku z nowymi zaleceniami Ministerstwa Zdrowia i GIS z 31.03.2020 (m.in. transport pracowników, odstępy 1,5 m). Firmy nadal odnotowują problem z dostępnością środków ochrony indywidualnej (rękawiczek jednorazowych, rękawic ochronnych, maseczek FFP2 i FFP3, przyłbic i gogli) i prowadzą prace na niektórych budowach przy ograniczonej liczbie personelu, co jest konsekwencją nowych wytycznych sanitarnych.
- Koronawirus (przede wszystkim poprzez przymusowe kwarantanny) sieje spustoszenia w zasobach ludzkich. A jak to wygląda w firmach budowlanych? Otóż, zgodnie z informacjami pozyskanymi przez PZPB, odsetek osób pracujących na swoich stanowiskach pracy to ok. 70% (w pierwszej ankiecie było to niewiele ponad 50%), natomiast odsetek osób pracujących zdalnie wynosi ok. 20% (poprzednio ok. 25%). Odsetek osób nieobecnych w pracy osób z powodu choroby, zwolnienia lekarskiego, urlopu, kwarantanny lub opieki nad dzieckiem wyniosła ok. 10% (wcześniej ok. 20%), głównie z powodu choroby lub urlopu. Liczba pracowników własnych objęta kwarantanną wynosi w przybliżeniu 1 osobę na firmę (wcześniej przeciętnie 2 osoby). Zaobserwowano znaczną skalę odpływu pracowników zagranicznych, głównie w firmach podwykonawczych. Około 40% (30.04 było to również 40%, 23.04 było to 30%, a w pierwszej ankiecie 40%) firm oceniło problemy kadrowe u podwykonawców jako zagrażające realizacji zadań. Przewidywania dotyczące absencji pracowników firmy oceniły jako ‒ sytuacja ustabilizowana. Warto tu dodać, że pozyskiwanie pracowników z zagranicy to nie tylko zamknięte granice, ale przede wszystkim problem z ich zakwaterowaniem. Pod koniec kwietnia na pytanie o przewidywania dotyczące absencji pracowników, firmy określiły sytuację jako ustabilizowaną.
- W obszarze „materiały i sprzęt” firmy budowlane twierdzą od początku, że stan zapasów materiałowych jest dostateczny, bieżąca dostępność materiałów wystarczająca, zasób własnych maszyn i urządzeń dostateczny, podobnie jak dostępność specjalistycznych maszyn i urządzeń na rynku. Utrzymuje się problem opóźnień w produkcji i realizacji zobowiązań kontraktowych ze strony podwykonawców, odnotowywane są opóźnienia w dostawach niektórych materiałów, surowców i produktów (głównie importowanych z Chin i Włoch).
- Ciekawa jest ocena firm budowlanych odnośnie ich sytuacji finansowej. W połowie kwietnia ponad połowa firm nie odczuwała problemów z płynnością finansową (większość przedsiębiorstw ma rezerwy gotówkowe na zabezpieczenie płynności finansowej w krótkim okresie). Wystąpienia zaburzeń w płynności finansowej w najbliższych tygodniach obawiało się mniej niż 40% firm. Kondycja finansowa firm podwykonawczych (jeśli została zidentyfikowana) jest w większości zła. Na 23 kwietnia 45% firm budowlanych oceniło swoją płynność finansową jako dobrą, 45% jako dostateczną, zaś dla 10% była ona zła. W ankiecie z 7 maja wskaźniki te wyniosły (odpowiednio): 40%, 50% i 10%. Co trzecia firma wskazuje na wysokie ryzyko zaburzeń płynności finansowej firmy w najbliższych tygodniach.
- Realia bieżącej działalności to poziom wydajności pracy wskutek epidemii COVID-19, który jest szacowany na 80% (w pierwszej ankiecie ponad 70%). Prace zostały wstrzymane tylko na pojedynczych budowach. Odsetek budów z przewidywanymi opóźnieniami realizacyjnymi wynosi ponad 30% (wcześniej było to 40% i niecałe 50%). Firmy obserwują wydłużające się procedury uzyskiwania pozwoleń i wydawania decyzji administracyjnych (to zapewne efekt zdalnej pracy urzędników), utrudnione jest pozyskiwanie ofert od podwykonawców/dostawców na część prac budowlanych. Niektórzy podwykonawcy podnoszą konieczność renegocjacji warunków umowy z powodu koronawirusa lub wycofuje się ze współpracy.
Z ankiet wynikało, że firmy budowlane obawiają się jednak zaostrzenia polityki kredytowej i gwarancyjnej ze strony instytucji finansowych, która mogłaby zaburzyć proces inwestycyjny. Większość firm dysponuje odpowiednimi rezerwami gotówkowymi na zabezpieczenie płynności finansowej w krótkim okresie, jednak w niektórych segmentach obawy o przyszłą sytuację finansową są większe. Pamiętajmy, że na ankietę PZPB odpowiedziały przede wszystkim największe i duże firmy budowlane, a więc jej wyniki nie oddają całościowej sytuacji w budownictwie, ale nawet one wskazały na slaby punkt, jakim są mniejsze firmy podwykonawcze. Pozostaje też cała rzesza firm małych, mikro czy jednoosobowych, które (o ile w ogóle prowadzą obecnie działalność) z pewnością inaczej oceniłyby swoją sytuację. Zmniejszył się strumień pieniędzy na inwestycje budowlane od prywatnych inwestorów, na szczęście nic nie słychać o blokowaniu funduszy z publicznej kasy.
Jak podsumowuje wyniki ankiety Jan Styliński, prezes zarządu PZPB, firmy budowlane kontynuują prace na zdecydowanej większości budów przy zachowaniu restrykcyjnych wymogów sanitarnych i ograniczonych zasobach kadrowych. Od ich sprawności organizacyjnej zależy teraz terminowość realizowanych kontraktów. Po oficjalnym haśle rządu o rozpoczęciu odmrażania gospodarki PZPB chyba przestał rozsyłać ankiety, bo brak dalszych informacji związku na ten temat, ale gołym okiem widać, że budowy we wszystkich rodzajach budownictwa maja się dobrze, ruszyły też firmy małe i mikro specjalizujące się w usługach remontowych.
W środę 18 marca 2020 Strabag poinformował o zamknięciu 1000 budów w Austriii, a w piątek 20 marca Erbud zamknął swoje budowy w Belgii i sprowadził do kraju 266 pracowników, którzy zostali poddani 2-tygodniowej kwarantannie. Dodajmy, że obie firmy działają również w naszym kraju. Podobnego scenariusza obawialiśmy się w Polsce, ale minęło kilka miesięcy i na razie nic takiego się nie stało. Firmy budowlane raportują tylko o nielicznych przypadkach zawieszenia robót budowlanych, chociaż na jesieni jest ich więcej niż na początku pandemii.
Polecany artykuł:
Odmrażanie gospodarki, ale koronawirus w budownictwie zostaje
Można dyskutować, czy zapowiedziane odmrażanie gospodarki po tygodniach narodowej kwarantanny jest na czasie czy przedwczesne. Jednego wszyscy są pewni – potrzeba nam optymizmu. Minęło już kilka tygodni pandemii, sami czy zmuszeni nowymi przepisami prawa, nauczyliśmy się żyć z koronawirusem. Mimo odmrażania nie zniknął nakaz noszenia masek ochronnych w przestrzeni publicznej i zachowywania bezpiecznej odległości również w miejscach pracy. Dotyczy to również placów budów.
Jak prognozuje znany ekonomista, prof. Andrzej K. Koźmiński, członek PAN i rektor Akademii Leona Koźmińskiego, nie będziemy się czuć bezpiecznie aż do momentu zastosowania na szeroką skalę szczepionki i skutecznych leków, na co potrzeba około roku. „Jeśli pandemia koronawirusa będzie trwała długo, przyniesie absolutnie tragiczne żniwo. Staniemy przed groźbą stagflacji” (inflacja połączona ze stagnacją gospodarczą – red.) – ostrzega. Nie ułatwia sytuacji fakt, że wpływ koronawirusa na gospodarkę dotknął nie pojedyncze kraje, ale cały świat. Może to prowadzić do przetasowania sił na światowych rynkach, gdzie najsłabiej wypadnie Europa, a najprawdopodobniej wzmocnią się Chiny, które najwcześniej opanowały pandemię. I nie jest to wcale problem zewnętrzny, bo Polska jest ważnym trybem „globalnej wioski”. Odbudowa łańcuchów dostaw będzie wymagała czasu i pieniędzy. Zmniejszy się też podaż pieniądza, bo spadły przychody państw i gospodarstw domowych. Od teraz zmieni się pogląd na to, co znaczy mieć poczucie bezpieczeństwa, również bezpieczeństwa finansowego. Oto, co na długo pozostawi po sobie koronawirus. Bo nawet jeśli pokona go skuteczna szczepionka, naukowcy chyba skutecznie przekonali, że za jakiś czas może pojawić się znowu inny wirus o podobnej skali zniszczenia.
Jak przypomina mec. Marcin Kozłowski, senior associate w kancelarii Chałas i Wspólnicy, odmrażanie to proces stopniowy, od prawie całkowitego wyhamowania do przemyślanego przełączania się na coraz to wyższy bieg. Ważne jest jednak to, aby w gonitwie za normalnością nie zapominać o wciąż czyhającym zagrożeniu ze strony epidemii. W tym celu konieczne wydaje się wprowadzenie takich rozwiązań prawnych, które z jednej strony idą w parze z napotykanymi obecnie problemami, zaś z drugiej są wyczekiwane np. ze względu na rozwój technologii lub zmianę stosunków społecznych. W okresie przejściowym wielu zmian wymaga sposób świadczenia pracy (chociażby usystematyzowanie pracy zdalnej, która nie została usankcjonowana w żadnej regulacji z zakresu prawa pracy, brakuje przepisów, które odniosą się do takich kwestii jak np. obowiązki pracodawcy w zakresie BHP, wypadków przy pracy, ochrony przetwarzanych informacji, rozliczenia czasu pracy). Pracodawcy w dalszym ciągu zobowiązani są utrzymywać wysokie rygory sanitarne w miejscu świadczenia pracy. Chodzi tu o zapewnienie środków ochrony osobistej, środków dezynfekujących oraz ograniczenia, o ile to możliwe, bezpośredniej styczności pracowników, stosowania nietypowych rozwiązań z zakresu organizacji pracy.
Budownictwo, niezależnie od tarczy antykryzysowej, domaga się ponadto zmian prawnych chociażby w zamówieniach publicznych, specjalnych na czas trwania kryzysu w związku z pandemią.
– Nowa ustawa Prawo zamówień publicznych ma wejść w życie dopiero w 2021 roku. W związku z kryzysem epidemicznym, konieczne są działania w zakresie zamówień publicznych na poziomie Tarczy Antykryzysowej. Tymczasem reguluje ona w zasadzie tylko kilka istotnych kwestii związanych z tą sferą gospodarki – argumentuje dr Łukasz Bernatowicz, minister infrastruktury w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC. – Przewiduje się zwolnienia zamawiającego z odpowiedzialności za odstąpienie od nałożenia kar finansowych na wykonawcę, który nie dotrzyma terminu realizacji kontraktu w związku z COVID-19. Przewidziano również możliwość zmiany umowy w sprawie zamówienia publicznego, niemniej jest to rozwiązanie niewystarczające. W praktyce bowiem, w oparciu o przedstawione przepisy, doprowadzenie do zmiany kontraktu może być trudne do zrealizowania i w rzeczywistości uzależnione od decyzji zamawiającego. Wciąż brakuje możliwości waloryzacji kontraktów realizowanych w ramach Pzp. Trzeba też pamiętać, że decyzje w obu powyżej wspomnianych kwestiach leżą po stronie zamawiającego. Zatem jedynie od jego dobrej woli zależy, czy z nich skorzysta. To zdecydowanie za mało w obecnej sytuacji.
Przepisy prawa zawsze mają decydujący wpływ na regulację rynku i relacje między jego partnerami. Ich jakość naznaczona sprawiedliwym i pomocowym traktowaniem podmiotów prawa jest szczególnie ważna w sytuacjach kryzysu. Bo odmrażanie i Tarcza Antykryzysowa nie oznaczają, że powracamy do tzw. czasów „sprzed”. Jak prognozuje mec. Jarosław Chałas, partner zarządzający kancelarii Chałas i Wspólnicy: „niestety czeka nas fala upadłości oraz procesów restrukturyzacyjnych. Zmieciona zostanie z powierzchni spora grupa mikro i średnich przedsiębiorstw (być może też dużych, choć w większości przetrwają, ale mocno poturbowane). W ich miejsce z czasem pojawią się następne firmy wypełniając tak powstałe luki. Życie bowiem nie znosi próżni. Choć to żadna pociecha dla osób bezpośrednio dotkniętych skutkami pandemii”.
Polecany artykuł:
Koronawirus w budownictwie taki sam jak dla wszystkich
W budownictwie system pracy zdalnej jest możliwy przede wszystkim dla prac biurowych, reszta wymaga realnej pracy na budowie. Praca w budownictwie jest wykonywana w większości na świeżym powietrzu, co niektórzy mogą uważać za zaletę w odniesieniu do dróg zarażenia wirusem, da się na placu budowy zachować odpowiedni odstęp od innej osoby. I to chyba jedyny plus w tej sytuacji. Cała reszta podlega tym samym zasadom, które w obliczu koronawirusa obowiązują wszystkie grupy zawodowe i pracowników jako obywateli.
Największe zagrożenie to obowiązkowa kwarantanna w przypadku podejrzenia lub stwierdzenia koronawirusa wśród załogi firmy budowlanej. Wtedy w zasadzie może stanąć cała budowa i to niewiadomo, na jak długo. Do tego dochodzą problemy z terminowymi dostawami materiałów budowlanych, które już zaczynają się pojawiać, a przecież przy wstrzymaniu produkcji i wyczerpaniu zapasów magazynowych mogą ustać całkowicie. Pojawiły się też nowe nieplanowane wydatki związane z koniecznością zapewnienia pracownikom środków zabezpieczających, jak płyny do dezynfekcji, rękawiczki i maseczki. Dla firmy budowlanej, zobligowanej harmonogramem budowy lub umową i karami za opóźnienia, wstrzymanie budowy z jakichkolwiek przyczyn to katastrofa. I nieważne, czy chodzi o dużą czy małą firmę budowlaną.
Koronawirus w natarciu, na budowach mniej pracowników
Co prawda, duże firmy budowlane jak np. Budimex, informują że praca na ich budowach przebiega planowo. Z drugiej jednak strony, Polski Związek Pracodawców Budownictwa informował pod koniec marca, że liczba zwolnień, wniosków urlopowych i nieobecności związanych z kwarantanną wzrosła w firmach budowlanych o 300% (dodatkowo część pracowników budowlanych to osoby zza naszej wschodniej granicy, w związku z zamknięciem granic ich dostępność również spadła o co najmniej 20%, ponadto gdzie ich kwaterować w sytuacji zamknięcia hoteli?), co już pokazuje, jakie występują obiektywne trudności z zapewnieniem niezakłóconej ciągłości robót budowlanych. Trzeba też wspomnieć o tzw. absencji pracowniczej w kadrach po stronie inwestorów i inspektorów nadzoru budowlanego, sprawujących kontrolę nad zgodnością przebiegu procesu inwetycyjnego. Małe firmy z pewnością zawiesiły działalność nie mogąc zapewnić pracownikom odpowiedniej ochrony, ponadto również inwestorzy występują o przerwanie prac, nie będzie więc przychodów.
Dużym firmom realizującym duże kontrakty grożą gigantyczne kary, o ile nie nadrobią potencjalnych opóźnień. Przestój na budowie to brak wynagrodzeń dla podwykonawców, a więc często brak środków na bieżącą działalność. Budowlane spółki giełdowe tracą na wartości, bo to giełda właśnie jako pierwsza zareagowała na koronawirusa spadkami wycen akcji (np. spadają ceny akcji największej spółki budowlanej, czyli Budimeksu). Jak wiadomo, GDDKiA nie zgadzała się dotąd na waloryzację umów o roboty budowlane zawartych przed rokiem 2019, kiedy to weszły pewne zasady waloryzacji dla nowo podpisywanych umów. A te akurat są najmniej zagrożone, bo najczęściej pozostają jeszcze na etapie przygotowania inwestycji.
I tu wkraczamy w obszar, w którym to rząd musi wykazać się dalece posuniętą empatią dla sytuacji gospodarczej w kraju, ale i dla poszczególnych branż oddzielnie. Co prawda w kwestiach pracowniczych łączy je wspólny mianownik, jednak dzieli specyfika każdej z nich. Zaczyna działać druga już wersja tarcza antykryzysowa, ale wciąż nie satysfakcjonuje ona rynku. Rynek domaga się pomocy w realnym pieniądzu, a nie pomocy opartej na środkach niefinansowych. Jeśli chodzi o budownictwo, eksperci zgodnie twierdzą, że potrzebna jest tarcza 3.0, która uwzględni ten sektor gospodarki. Na razie rozwiązania obu tarcz nie specjalnie da się zastosować w firmach budowlanych.
Przypomnijmy, że tarcza antykryzysowa to ogłoszony przez rząd 18 marca pakiet osłonowy dla gospodarki, przedsiębiorców i obywateli, którego wartość została oszacowana na 212 mld zł. Kolejna wersja tarczy (tarcza antykryzysowa 2.0) została wyliczona na 100 mld zł. Tarcza antykryzysowa jest uzupełniana o kolejne elementy, ale jak dotąd nie zadowala w pełni, jest krytykowana za nadmierną biurokrację, wzbudza nawet protesty przedsiębiorców.
Bank Gospodarstwa Krajowego też uruchomił plan pomocowy dla polskich przedsiębiorców.
Eksperci oceniają, duże firmy budowlane w obliczu takiego kryzysu jak koronawirus mogą przetrwać bez pomocy 3 miesiące (nie potwierdziła tej diagnozy ankieta PZPB przeprowadzona wsród firm budowlanych), te najmniejsze, czyli cała rzesza podwykonawców, nie przetrwają miesiąca. W końcu stanie większość budów. To ostatnie też się nie sprawdziło.
Pakiet pomocowy dla firm budowlanych – koronawirus to Siła Wyższa
Jak czytamy w piśmie Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) z 28 marca do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz i ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, „przedsiębiorstwa budowlane utrzymują, pomimo poważnej sytuacji, ciągłość produkcji. Jednak ich kondycja z uwagi na szereg problemów lat minionych, w tym zwłaszcza nierozwiązany problem waloryzacji kontraktów z lat 2015-2017, czy liczne spory na gruncie nazbyt zbiurokratyzowanego i skostniałego systemu zamówień publicznych, jest dziś trudna. Potrzeba obecnie rozwiązań ustawowych, które wyeliminują ze skutkiem natychmiastowym kluczowe dysfunkcje relacji zamawiający – wykonawca. Niestety, w ocenie PZPB, proponowane w tarczy antykryzowej zapisy nie będą odpowiednim wsparciem dla rynku budowlanego, a w odniesieniu do umów zawartych w trybie zamówień publicznych, proponowana ich nowelizacja nie wnosi rozwiązań, które w sposób efektywny i szybki zmniejszyłyby stan zagrożenia oraz pomogły obu stronom – publicznej i prywatnej, efektywnie zarządzać realizacją kontraktów, inwestorzy kwestionują okoliczność, Ze koronawirus to Siła Wyższa.
W opinii PZPB, proponowane rozwiązania:
- nie zawierają odpowiedniej podstawy materialnoprawnej do podejmowania decyzji kontraktowych, takich jak zawieszenie/anulowanie kar umownych,
- przewidują nazbyt dużo dowolności (nawet nie swobody) uznania zamawiającego czy zamierza przesunąć terminy kontraktowe czy nie,
- nie przewidują zawieszenia na okres epidemii biegu ustawowych terminów wynikających z przepisów prawa cywilnego, co będzie narażać na ryzyko utraty praw przez zamawiający publicznych, wykonawców i podwykonawców,
- będą prowadzić do biurokratyzowania procesów,
- wpłyną negatywnie na wzrost liczby roszczeń i spraw kierowanych na drogą sądową,
- nie zawierają oczywistej podstawy, wskazywanej przez wielu inwestorów, również publicznych, do uznania, że strony mają do czynienia ze stanem Siły Wyższej (w przypadku kontraktów, które jej nie definiują),
- blokują możliwość odstąpienia z uwagi na wystąpienie COVID-19, nawet jeśli zawarta umowa dopuszcza taką możliwość w ramach np. siły wyższej. [ analizy i pisma do rządu są dostępne na stronie PZPB]
Batalia opinii ekspertów o rozwiązania zawarte w tarczy antykryzowej trwa. Na dzisiaj rzeczywiście najpilniejsze wydaje się utrzymać miejsca pracy i zapewnić wynagrodzenia pracownicze przynajmniej na poziomie płacy minimalnej, zapewnienie firmom płynności finansowej. Bardziej praktyczne będą nieoprocentowane kredyty niż jednorazowa darowizna w wysokości 5 tys. zł dla najmniejszych przedsiębiorstw. Na razie wiele się mówi o wzroście bezrobocia i o tym, że z datą na koniec marca posypią się wypowiedzenia.
Koronawirus w budownictwie – opinie ekspertów, wsparcie merytoryczne
Budownictwo, firmy budowlane – jak i wszystkie pozostałe branże – pozostają w stanie niepewności, bo nie wiadomo co wydarzy się jutro, a może i za godzinę. Dobrze mieć więc zasób wiedzy, co robić w obliczu zagrożenia, jakie dla firmy może ono mieć konsekwencje. Polski Związek Pracodawców Budownictwa wdrożył na swojej stronie kanał informacyjny, specjalny legal alert przygotowany przez kancelarię prawną. To szczególna baza wiedzy, odpowiadająca na aktualne pytania dotyczące potencjalnego zamknięcia zakładów pracy z powodu koronawirusa i ewentualnych kosztów z tym związanych po stronie firm.
Jak powiedział mediom w połowie marca przedstawiciel PZPB, większość dużych firm budowlanych wprowadziło procedury pracy zdalnej dla pracowników biurowych, anulowano szkolenia, ograniczono wyjazdy służbowe i kontakty osobiste, dużą wagę przywiązuje się do zasad higieny na budowach. Już tylko to powoduje utrudnienia w funkcjonowaniu firm, nie mówiąc o przymusowej kwarantannie. Skala wspływu koronawirus na budownictwo i poszczególne firmy budowlane jest trudna dzisiaj do przewidzenia.
Z kolei analityk firmy PMR podkreśla, że budowlańcy nie mogą pracować zdalnie, stąd gdy pojawią się ogniska wymagające kwarantanny na pewno wystąpią opóźnienia w realizacji inwestycji. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Istnieje też zagrożenie, że nawet jeżeli epidemia zostanie zahamowana, silnie wyhamowany rynek może szybko przyspieszyć, ale może to nastąpić z mniejszą dynamiką niż miała ona miejsce przed pojawieniem się koronawirusa. Poprosiliśmy PMR o szerszy komentarz, wypowiada się Szymon Jungiewicz, dyrektor sektora budowlanego:
„Budownictwo teoretycznie nie jest branżą, która narażona jest na skutki pandemii w tak bezpośredni sposób, jak choćby branża hotelarska czy rozrywkowa. Nie można jednak wprowadzić systemów pracy zdalnej na placach budów, jeżeli zatem pracownicy budowlani przestaną przychodzić do pracy, całą branżę czeka fala opóźnień i spowolnienia już realizowanych inwestycji.
Opóźnienia realizowanych budów mogą pociągnąć za sobą zmiany harmonogramów przyszłych projektów – potencjalnie może to doprowadzić do spadku popytu na usługi budowlane, co za tym idzie niższych cen wykonawstwa. Ten scenariusz jest prawdopodobny w dłuższym terminie, krótkookresowo priorytetem zarówno wykonawców, jak i inwestorów będzie dotrzymanie terminów na bieżących budowach. Stąd wydaje się, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie nawet wzrost kosztów realizacji (potencjalne wzrosty cen materiałów budowlanych związane z problemami logistycznymi i ich dostępnością, trudności z personelem budowlanym, czy opóźnienia w firmach okołobudowlanych). W PMR opracowujemy właśnie zrewidowane prognozy rozwoju dla sektora budowlanego w Polsce.
Silny wpływ na sektor budowlany będzie miała polityka kredytowa banków – jeżeli zaostrzą one kryteria przyznawania kredytów hipotecznych także deweloperzy mieszkaniowi dotychczas śrubujący rekordy aktywności będą musieli pogodzić się ze spadkiem popytu. Można sobie wyobrazić sytuację, że w wypadku przedłużających się harmonogramów inwestycji i utraty płynności przez firmy deweloperskie narastać może presja na obniżanie cen – ale tutaj decydującym czynnikiem będzie skala osłabienia popytu ze strony kupujących. Ciężko dziś przewidzieć, w którą stronę pójdzie rynek – czy nadal mieszkania będą uznawane za najbezpieczniejszą lokatę kapitału (krach giełdowy zwiększa szansę na ten scenariusz), czy też niepewność zachęci potencjalnych klientów do przyjęcia strategii wyczekiwania na niższe ceny?
W długim okresie kluczowe znaczenie dla rozwoju rynku budowlanego będzie miał jednak wpływ otoczenia makroekonomicznego i polityki inwestycyjnej. Dziś wszyscy widzą powagę zagrożenia (np. interwencyjna obniżka stóp procentowych). Obniżone nakłady inwestycyjne odbiją się z pewnością na niższych nakładach na budynki. Może to dotknąć szczególnie budownictwo komercyjne, gdzie inwestorzy muszą zorganizować finansowanie swoich projektów. W zdecydowanie mniejszym stopniu powinno to dotknąć inwestycji infrastrukturalnych (tutaj można jednak wyobrazić sobie przekierowanie środków z inwestycji infrastrukturalnych chociażby na ochronę zdrowia)."
Deloitte na swoich stronach zamieszcza dużo informacji o koronawirusie, unikając jednak pogłębionych analiz sytuacji gospodarczej kraju i poszczególnych branż. W sumie takie podejście jest odpowiedzialne. Nie ma zbytniego straszenia, bo przecież cały świat stoi przed sytuacją nową, globalną, niezwykle dynamiczną, o nieprzewidywalnych dzisiaj łańcuchach zależności pomiędzy koronawirusem, ludźmi i ich działalnością zawodową. Warto dodać, że kancelarie prawne zamieszczają na swoich stronach interpretacje prawne przepisów, które znajdują zastosowanie np. w sytuacji kwarantanny pracowników, zasiłków podczas nieobecności w pracy, sytuacji, w których pracownik może odmówić świadczenia pracy.
Temat koronawirusa podjęli także eksperci rynku nieruchomości mieszkaniowych oraz deweloperzy. Pierwszą reakcją na epidemię najprawdopodobniej będzie zmniejszony obrót na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Gdy rynek będzie hamował, ceny mieszkań nie muszą od razu spadać – ocenia Mateusz Romanowski, założyciel SonarHome. W początkowym stadium wyhamowania sprzedaży będziemy obserwować stabilizację lub ograniczenie wzrostu cen mieszkań do minimum, niewykluczony jest też przejściowy spadek cen spowodowany zastojami transakcji w niektórych segmentach rynku. W scenariuszu optymistycznym szybkie działania prewencyjne rządu mogą pomóc w skróceniu skutków epidemii. Istnieje możliwość, że wyhamowanie obrotu nieruchomościami potrwa zaledwie dwa – trzy miesiące, przy czym będziemy obserwować niższą liczbę transakcji i stabilizację cen mieszkań. Z drugiej strony, Adam Białas, dyrektor Core PR, prognozuje przeniesienie się aktywności sprzedających i kupujących nieruchomości do Internetu. I nie chodzi tu tylko o sam etap dokonania transakcji, co przeszukiwanie ofert, odkładając podjęcie decyzji do czasu zażegnania zagrożenia. Dlatego już dzisiaj na dużo lepszą pozycję na rynku nieruchomości mają firmy z dobrze zorganizowanym działem e-commerce, a większość serwisów poświęconym nieruchomościom zanotowała znaczący wzrost aktywności online. Warto tu przytoczyć wyniki ankiety, którą 11 i 12 marca (czyli na początku obostrzeń związanych z koronawirusem) wśród swoich agentów przeprowadził Metrohouse, którzy stwierdzili, że już wtedy pojawienie się zagrożenia w postaci koronawirusa przyczynia się do zmniejszenia popytu na mieszkania. Tak odpowiedziało 44% ankietowanych agentów, jednocześnie 38% było odmiennego zdania, reszta nie miała opinii na ten temat. To tylko potwierdza, że poruszamy się po nieznanym obszarze, a pandemia wywołuje zamęt na rynku.
Dzisiaj wszyscy koncentrujemy się na medycznym aspekcie epidemii koronawirusa, analizy ekonomiczne pozostają jednak w tle. Budownictwo jest traktowane jako integralna część całej gospodarki, bez żadnych taryf ulgowych. Inaczej będzie, gdy eksperci i firmy budowlane, także producenci i dostawcy materiałów budowlanych, zderzą się z tzw. twardymi danymi. Dopiero wtedy okaże się, jaki był wpływ koronawirusa na budownictwo. Optymizmem napawa fakt, że polskie budownictwo i firmy budowlane nieźle sobie radzą w sytuacjach kryzysowych, i oby to się nie zmieniło. Wskaźnik koniunktury w budownictwie w marcu wykazał optymizm, ale nie miał jeszcze bagażu obciążeń koronawirusem. W kwietniu należy spodziewać się już gwałtownego spadku.