"Nie będą tanie jak barszcz, ale..."
"Nie mogę obiecać, że za dwa miesiące mieszkania będą tanie jak barszcz, ale na pewno będą bardziej dostępne" - obiecał zaraz po nominacji Mirosław Barszcz - nowy (po Andrzeju Aumillerze) minister budownictwa. Planów dłuższych niż dwa miesiące trudno się dzisiaj spodziewać i taki stan potrwa do zapowiedzianych na jesień wyborów parlamentarnych.
Mirosław Barszcz ma 37 lat, ukończył Wydział Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Od 14 grudnia 2005 do 23 maja 2006 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów odpowiedzialnym za system prawa podatkowego. Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Jest współautorem programu polityki rodzinnej oraz programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Jak podała "Gazeta Wyborcza", Mirosław Barszcz nad koncepcjami dla budownictwa zaczął pracować kilka miesięcy temu, gdy założył własną firmę doradczą. Firma opracowała "Raport dotyczący rekomendacji do rządowego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego w Polsce w latach 2008-13". Lista zaleceń, jaka w nim się znalazła to m.in.: automatyczne odrolnienie gruntów przyległych do miast powyżej 500 tys. mieszkańców, zlikwidowanie procedury pozwolenia na budowę, którą zastąpiłby odbiór budynku, zniesienie bądź zmniejszenie podatku od czynności cywilnoprawnych, który płaci się przy sprzedaży mieszkania na rynku wtórnym, uwłaszczeni powinni być właściciele ogródków działkowych w miastach - mogliby swobodnie obracać gruntami, co umożliwiłoby wykorzystanie tych gruntów jako terenów budowlanych. Najważniejsze jest jednak przyciągnięcie kapitału - temu mają służyć np. listy lub inne mechanizmy przyciągające kapitał do budownictwa. Ludzie, którzy mieliby problemy z otrzymaniem kredytu, dostawaliby państwowe poręczenia. Zajmowałby się tym specjalny Fundusz Poręczeń Mieszkaniowych.
Dzięki temu, do 2013 roku udałoby się zbudować 2 mln mieszkań, na które potrzeba biliona zł, którą zdaniem Barszcza należy pozyskać z rynków finansowych, głównie z zagranicy. Według autorów raportu rozruszanie budownictwa pozwoliłoby zwiększyć PKB o 1,2-2,5 pkt proc. - rocznie budownictwo generowałoby ok. 400 tys. nowych miejsc pracy.
Takie rozwiązania są znane od dawna, jednak żadnemu ministrowi budownictwa nie udało się wprowadzić ich w życie. Należy się spodziewać się, że nie uda się to również w dwa miesiące - w tym czasie nie da się przeprowadzić przez proces legislacyjny żadnej ustawy, a bez tego ani rusz.