Dwa miliony Polaków coraz bliżej bankructwa: muszą przepracować cztery miesiące za darmo albo stracą majątek

2023-06-30 12:47
Przeterminowane długi - spłata lub bankructwo
Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator Wśród milionów osób, którym grozi upadłość konsumencka są nie tylko mający kłopot ze spłatą kredytu hipotecznego; setki tysięcy dłużników to ofiary własnej niefrasobliwości i sięgania choćby po gotówkę z bankomatównie mającej pokrycia w bieżących dochodach

Ogromna inflacja wpędza w kłopoty kolejne tysiące Polaków. Miliony mają już nie tylko problem z bieżącym regulowaniem rachunków i spłatą kredytów, ale popadają w coraz większe zaległości. Przy wysokich odsetkach karnych długi rosną lawinowo – dla wielu osób są wręcz niespłacalne i nie pozostanie im nic innego niż ogłoszenie upadłości konsumenckiej.

Spis treści

  1. 2,3 mln niesolidnych dłużników: jakie mają długi
  2. Zarobki niższe niż przeciętne, długi większe
  3. Zarabiają ponad średnią, ale i tak ich długi rosną
  4. Dlaczego zaległe długi rosną: inflacja przegoniła wzrost płac

Przeciętny Polak musi pracować na spłatę zadłużenia prawie 4 miesiące, a w woj. lubelskim w relacji do średniej płacy w tym regionie – nawet pięć miesięcy.

2,3 mln niesolidnych dłużników: jakie mają długi

Dane Krajowego rejestru Długów (KRD) pokazują, że zadłużenie Polaków: zaległe raty kredytów bankowych i pożyczek, niezapłacone rachunki za czynsz, prąd, gaz, telefon, telewizję czy Internet - wynoszą obecnie 45,4 mld zł. Niesolidnymi płatnikami jest aż 2,3 mln osób.

To po części wyjaśnia niepokojący wzrost upadłości wśród polskich konsumentów. W ciągu zaledwie trzech miesięcy bankructwo ogłosiły 5 352 osoby, co odpowiada 1/3 ich liczby w całym 2022 r. Porównując pierwszy kwartał ubiegłego roku z obecnym, widoczny jest skok aż o 55 proc.

To jest tylko wierzchołek piramidy, bo rośnie cały czas średnie zadłużenie, przypadające na jednego konsumenta. Tylko dane widniejące w Krajowym Rejestrze Długów, - a nie trafiają tam wszystkie przeterminowane zobowiązania, przynajmniej nie od razu –  sięga już 19 271 zł.

Statystyczny Polak musiałby pracować na spłatę zaległości 3 miesiące i 18 dni i to pod warunkiem, że wszystko przeznaczy na uregulowanie zobowiązań.

Zarobki niższe niż przeciętne, długi większe

Zestawiając ostatnie dostępne dane GUS o przeciętnych zarobkach w województwach, które pochodzą z kwietnia, ze średnim zadłużeniem w regionach również z końca kwietnia, dowiemy się, gdzie trzeba najdłużej pracować na spłatę długów.

Wyliczenie to jest jednak obarczone pewną nieścisłością. GUS podaje bowiem przeciętne zarobki w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających 10 i więcej pracowników, które jest zawsze wyższe niż średnia pensja w całej gospodarce. Można więc przyjąć, że dłużnicy faktycznie spłacaliby swoje zobowiązania jeszcze dłużej.

Przyjmując, że niesolidni płatnicy przeznaczyliby całe swoje wynagrodzenie na uregulowanie zaległych rachunków, najdłużej musieliby pracować mieszkańcy województwa lubelskiego. Przeciętna pensja wynosi tam 4 431 zł netto, a jedna osoba ma średnio 21 566 zł niezapłaconych zobowiązań. Oznacza to, że potrzebuje aż 4,9 wypłaty, aby uwolnić się od zaległości.

W niełatwej sytuacji są także mieszkańcy województw podkarpackiego, podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i świętokrzyskiego. Wszyscy powinni pracować 4,3 miesiąca, aby wyjść na finansową prostą. Ci pierwsi zarabiają 4 440 zł „na rękę”, a zaległości przypadające na jedną osobę to 19 089 zł.

Podlasianie dostają co miesiąc 4 477 zł wypłaty, ale mają nieco wyższe statystyczne zadłużenie, które wynosi 19 327 zł. Z kolei osoby z Warmii i Mazur otrzymują 4 473 zł pensji, a pozostaje im do spłaty przeciętnie 19 241 zł.

Mieszkańcy Świętokrzyskiego otrzymują 4 384 zł wynagrodzenia, a ich niezapłacone zobowiązania to przeciętnie 18 999 zł. Na podium znalazło się też województwo kujawsko-pomorskie, gdzie konsumenci powinni przeznaczyć pensję za 4,2 miesiąca, aby „stanąć na nogi”. Zarobki wynoszą tam 4 609 zł, a zadłużenie 19 413 zł.

Zarabiają ponad średnią, ale i tak ich długi rosną

Po przeciwnej stronie znajdują się mieszkańcy Śląska i Małopolski, którzy najszybciej poradziliby sobie ze spłatą długów. Musieliby bowiem pracować na to 3,4 miesiąca.

Ślązacy zarabiają przeciętnie 5 544 zł, a ich zaległości, widniejące w KRD, to 18 950 zł. Z kolei konsumenci z województwa małopolskiego otrzymują 5 599 zł, a mają do oddania statystycznie 18 872 zł.

Drugie miejsce w tym gronie zajmują mieszkańcy Dolnego Śląska, którzy zarabiają 5 503 zł, a są zadłużeni średnio na 19 512 zł. W ich przypadku wystarczyłoby 3,5 pensji i ich konta byłyby wolne od obciążeń.

Pierwszą czwórkę województw, w których konsumenci mogą najszybciej uregulować należności, zamyka Mazowsze. Tam mieszkańcy co miesiąc otrzymują przeciętnie 6 206 zł, a mają średnio 22 226 zł długu, czyli najwięcej spośród wszystkich regionów. Musieliby zatem pracować 3,6 miesiąca, aby zlikwidować zaległości.

Dlaczego zaległe długi rosną: inflacja przegoniła wzrost płac

Inflacja mocno odcisnęła piętno na zdolności konsumentów do spłaty zobowiązań. Początkowo wzrost płac ją przewyższał, ale od sierpnia ubiegłego roku mamy tendencję odwrotną. Jeśli ktoś nie miał oszczędności, a z badań KRD z końca 2021 roku wynika, że wówczas w takiej sytuacji była połowa Polaków, to mógł zacząć tracić płynność finansową.

– Dotyczy to nie tylko osób spłacających kredyty, których raty zaczęły znacząco rosną, ale także tych, których dochody nie były na tyle wysokie, aby sprostać rosnącym cenom towarów i usług. Jeśli nałożyć na to brak dyscypliny w zarządzaniu domowym budżetem, co jest nierzadkim zjawiskiem, na efekty nie trzeba czekać. A właśnie świadomość finansowa i umiejętność gospodarowania pieniędzmi są kluczowe, aby nie doprowadzić do zadłużenia, które często pogłębia się z każdą kolejną pożyczką czy zakupem ratalnym – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes firmy Kaczmarski Inkasso.

Niestety, wysoka inflacja nie utemperowała niefrasobliwości finansowej licznych grup Polaków. Uważają oni, że jedna niezapłacona rata za telewizor czy dwie zaległe faktury za abonament telefoniczny to nic wielkiego.

– Wielu konsumentów nie ma poczucia odpowiedzialności za zaciągnięte zobowiązania finansowe. Potrafią powiedzieć wprost, że trafiła się promocja na smartfona, więc kupili go na raty, ale nie mają z czego zapłacić – dodaje Jakub Kostecki.

To z tego grona rekrutują się najczęściej osoby, których kłopoty finansowe prowadzą prostą drogą do ogłoszenia upadłości konsumenckiej czyli po prostu życiowego bankructwa.

Z drugiej strony zdarzają się też sytuacje losowe, jak nagła choroba, które przyczyniają się do zadłużenia. Ale w takich przypadkach dłużnicy są bardziej gotowi do współpracy z wierzycielami i jeśli tylko ci mają dobrą wolę i pójdą na ugodę, choćby po długim okresie zaciskania pasa i spłaty długów udaje im się wrócić do normalnego życia bez obciążeń finansowych.

Zobacz też: Patodeweloperka Warszawa. I tak niestety buduje się w Warszawie

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej