Firmy budowlane będą eliminowane z rynku przez Prawo zamówień publicznych

2012-09-27 11:51
Budowa autostrady A1
Autor: MTBiGM

Jeżeli Senat poprze i potem podpisze Prezydent RP przyjętą przez Sejm nowelizację Prawa zamówień publicznych (Pzp), to firmy budowlane będą eliminowane z rynku – twierdzi Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB) wspierany przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR i Polski Kongres Drogownictwa.

Chodzi może nie tyle o całą nowelizację zamówień publicznych, którą Sejm przegłosował 14 września 2012, co o art. 24 tego dokumentu. Daje on bowiem inwestorowi (zamawiającemu) nowe, subiektywne, arbitralne narzędzia do wykluczania firm budowlanych z udziału w przetargach publicznych. Przewiduje on bowiem, że z przetargu można wykluczyć wykonawcę, który w poprzednich 3 latach zapłacił karę umowną w wysokości powyżej 5% wartości kontraktu. Według Marka Michałowskiego, prezesa zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB), postępowanie inwestorów publicznych, szczególnie GDDKiA doprowadził do tego, że nie ma chyba w Polsce wykonawcy realizującego kontrakty drogowe, który nie miałby naliczonej kary umownej i to na pewno wyższej niż 5% wartości zamówienia. To kim będziemy dalej budować? – pyta.

Nowelizacja Prawa zamówień publicznych
Autor: CzeM Od lewej: Zbigniew Kotlarek - przewodniczący Polskiego Kongresu Drogowego, Marwek Michałowski - prezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, Adrian Furgalski - członek zarządu Zespołu Doradców TOR i Henryk Klimkiewicz - prezes Zarządu TOR. 

Prawo zamówień publicznych z art. 24?

- Z całą pewnością, wprowadzenie w zamówieniach publicznych art. 24 w takim brzemieniu jest kolejnym elementem wpisującym się w charakterystykę budowy dróg w Polsce. Ten proces nie jest budowany w sposób partnerski, a relacje pomiędzy inwestorem a firmami wykonawczymi zazwyczaj są napięte, najczęściej mamy tu do czynienia z konfliktem. To ma także odzwierciedlenie w licznych roszczeniach finansowych i sprawach sądowych. Tak na pewno nie powinno być bo tak nie ma i nie było na Zachodzie. No, ale jeżeli przygotowywane są takie zmiany w ustawie zamówień publicznych, to raczej nie służy to temu, żeby pomiędzy inwestorem a wykonawcą doszło do konstruktywnego dialogu. To będzie raczej podsycać emocje pomiędzy uczestnikami procesu budowlanego – uważa Adrian Furgalski, członek zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Zobacz, co jeszcze niedawno obecywały firmom budowlanym UZP i GDDKiA >>

Marek Michałowski, podczas konferencji prasowej prezentującej stanowisko branży w sprawie nowego art. 24 Prawa zamówień publicznych, nakreślił sytuację, w jakiej znajduje się obecnie budownictwo.
- Kończą się pieniądze z obecnego okresu finansowania UE, nie bardzo jeszcze wiadomo, jakie pieniądze pojawia się w kolejnej perspektywie finansowej na lata 2014-2020, ale trzeba przyznać że te fundusze z pierwszego okresu były ogromne, jeśli jeszcze do tego doliczymy to, co dokładał budżet, mieliśmy prawo oczekiwać, że to dla branży budowlanej powinien to być bardzo dobry okres. Polska zmieniła się rzeczywiście w największy w Europie plac budowy. Dzisiaj, kiedy kończą się te kontrakty, kiedy nie ma nowych kontraktów - w tej chwili będzie rozstrzygany jedyny duży przetarg w ramach drogi ekspresowej S8 na remont i przebudowę mostu Grota-Roweckiego w Warszawie, reszta to małe zadania, albo takie, na które GDDKiA szuka nowego wykonawcę po wyjściu z placu budowy poprzedniego – jest to najlepszy moment żeby usiąść do rozmów. Trzeba rzetelnie podsumować, co się stało w poprzednim okresie, jak ten cały program budowy infrastruktury wyglądał, jak na tym tle prezentuje się branża. Trzeba zastanowić się wspólnie, jak sprawniej i lepiej wykorzystać kolejne pieniądze, chociaż nie tak wielkie jak do tej pory. Nie ukrywam, że trochę żeśmy się zawiedli i mam nadzieję, że to jeszcze uda się naprawić. Niestety, zamiast dyskusji na ten temat, pojawiły się nagle w Sejmie kolejne zmiany do Prawa zamówień publicznych i to takie, które według nas działają wyjątkowo niekorzystnie na relacje inwestor – generalny wykonawca, jeszcze bardzie pogłębiające nierównowagę pomiędzy tymi stronami. Liczyliśmy na to, że jednak strona rządowa dojdzie do wniosku, że taka ostra nierównowaga nie służy dobrze procesowi inwestycyjnemu.

Na ratunek FIDIC?

Do postulatów, które zgłasza środowisko budowlane, zaliczany jest FIDIC. Chodzi o wzór warunków kontraktowych pomiędzy inwestorem a generalnym wykonawcą, szeroko stosowany w Europie od kilkudziesięciu lat, ale również w Polsce. Tylko że w naszym kraju FIDIC ma specyficzny kształt – całkowicie jest zmieniany zakres jego zapisów na korzyść inwestora, poprzez wykreślanie jego obowiązków i praw wykonawcy.

- Powstał taki dziwny kadłubek w oparciu o FIDIC, ale tak naprawdę nie mający z nim wiele wspólnego – komentuje Marek Michałowski. – Myśleliśmy, że ktoś spojrzy na takie praktyki i powie, no nie, tak nie może być, trzeba jednak ten FIDIC wdrożyć w całości. Tymczasem widzimy, że Urząd Zamówień Publicznych idzie w inną stronę, próbuje wypracować jakieś własne wzory, ale widać, że nietrafione. To co zostało przegłosowane 14 września przez Sejm, ten nieszczęsny art. 24 zmusza wręcz firmy żeby działały na własną szkodę. Wprowadzenie zapisu, który mówi że firma budowlana, której nałożono kary przekraczające 5% wartości kontraktu praktycznie automatycznie trafia na tzw. „czarną listę” i przez 3 lata nie będzie mogła startować w przetargach o zamówienie publiczne oznacza, że de facto ta firma jest wykończona. Musimy sobie zdać bowiem sprawę, że dzisiaj inwestor publiczny jest największy inwestorem. Branża budowlana przez sytuacje jaka jest w Europie i u nas, praktycznie żyje dzisiaj dzięki zamówieniom publicznym. Wyłączenie firmy budowlanej z puli takich zamówień oznacza jeżeli nie jej likwidację, to na pewno ogromne zmniejszenie jej zakresu działalności, ogromną restrukturyzację i ogromne ograniczenie zatrudnienia. Pod działaniem par. 24 to inwestor, czyli urzędnik będzie decydował o losie firmy budowlanej, która na domiar złego nie będzie miała w tym momencie żadnych narzędzi odwoławczych, pozostaje jedynie sąd, a wiadomo że zanim zapadnie wyrok może minąć i kilka lat. Czyli dla firm budowlanych sytuacja będzie taka: albo kompletnie poddać się dyktatowi inwestora albo zgodzić się na nałożenie kary i zostać wyeliminowanym z rynku. Zgodził się na to Sejm, a 3 października wypowie się w tej kwestii Senat, mimo że, między innymi Polski Związek Pracodawców Budownictwa apelował, że są da istotne aspekty w tej materii. Jeden, ten rzeczywisty to całkowite burzenie nawet tej nierównej „równowagi” w relacjach inwestor – generalny wykonawca i drugi, podnoszony również przez Biuro Analiz Sejmowych – niekonstytucyjność tej poprawki. Ustawa najpewniej trafi do Trybunału Konstytucyjnego, który ją odrzuci. Jednak do tego czasu par. 24 zbierze swoje żniwo, bo wiele firm automatycznie znajdzie się na „czarnej liście”. Obejmuje ona, przypomnijmy, kary nałożone trzy lata wstecz, a większość firm ma dzisiaj nałożone kary zdecydowanie większe niż 5% realizowanych kontraktów. I tu pojawia się owo sakramentalne pytanie – kim będziemy realizować następne inwestycje infrastrukturalne, jeżeli firmy, które je do tej pory realizują i borykają się z ogromnymi problemami zostaną wykluczone z rynku zamówień publicznych.

Duże firmy budowlane na "czarną listę" i na rynku zostaną...

- Punktem krytyczny i przelaniem czary goryczy jest właśnie paragraf 24, chociaż nie jest on czymś nowym – wyjaśnia Zbigniew Kotlarek, przewodniczący Polskiego Kongresu Drogowego. – Jeszcze w 2011 roku, podczas konsultacji nie byliśmy przeciwni jego prostemu zapisowi, który podnosił problem nieuczciwych wykonawców. Generalnie, my nie chcemy mówić, że strona publiczna to jest ta dobra, a wykonawcy są źli. Oczywiście, trzeba wszystko równoważyć – są tacy i tacy. Natomiast to co się stało 14 września, bez jakichkolwiek konsultacji, wywołało efekt, który sprawił, że musimy o tym mówić. Polski Kongres Drogowy zawsze stawiał na szali problem zrównoważenia procesu inwestycyjnego, który jest niezwykle skomplikowany i nie może być w nim takiej strategii, że wszystko to co jest p stronie odpowiedzialności jest odpowiedzialnością wykonawcy. My dzisiaj doszliśmy do muru, do miejsca, gdzie nie ma już żadnego pola manewru. A przecież nie da się dzisiaj zrealizować żadnego dużego kontraktu bez doświadczonego generalnego wykonawcy, bazując na mniejszych firmach budowlanych. Poluzowano te kryteria i wymagania. Niedopuszczalne jest, że dzisiaj krawiec może kupić doświadczenie renomowanej firmy drogowej i przystąpić do budowy dróg, a znamy i przypadki takie, że ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego z drogownictwem nagle podejmowali się budowy autostrad. Były przetargi, w których startowało dwadzieścia kilka konsorcjów po kilka – kilkanaście firm, czyli do jednego przetargu startuje ich około setki. Kryterium najniższej ceny w efekcie dało to, że dochodziło do nieracjonalnych umów, które w samym założeniu były przegrane. Oczywiście, potem padały kolokwialne słowa: wiedziały gały co brały, tylko struktura rynku jest taka, że konkretnych zadań powinny przystępować firmy, które zostały do tego powołane. Muszą walczyć o zadania, bo alternatywą jest ich rozwiązanie. Braliśmy więc udział w takich przetargach, bez możliwości renegocjacji ceny, ponosząc koszty źle przygotowanych kontraktów, które nie pozwalały w trybie roszczenia przyznać racji. Urzędnicy rozkładają ręce, że nic nie mogą, chcesz coś uzyskać idź do sądu. Dzisiaj mamy więc ten problem – nieprzygotowane inwestycje, wykreowany zupełnie nieprzystający do inwestycji liniowych system projektuj i buduj, gdzie 100, 200, 300 ryzyk, jakiekolwiek mogą się pojawić są przerzucone na wykonawcę, którego rola jest zero jedynkowa – spełniłeś nie spełniłeś warunki, jak nie spełniłeś - kara. Mamy więc do czynienia z sytuacją, że zamawiający w sposób autorytatywny, jednostronny ustala kryteria. Dzisiaj mamy do czynienia z kontraktami, w których dziennie naliczona kara może wynosić i pół miliona. Przy źle przygotowanej inwestycji opóźnienie kilku-kilkunastu dni jest czymś oczywistym, a kara w wysokości 5% wartości jako powód, żeby wykluczyć firmę na trzy lata to są już kryteria, które nie mają odniesienia chyba nigdzie na świecie. Myśmy dzisiaj doszli do tego, że zwijamy potencjał który dzisiaj jest, z wybiórczą troską odnosimy się do podwykonawców, pokazujemy, że źli są kontraktorzy, generalni wykonawcy którzy niszczą podwykonawców, a w konsekwencji – kto będzie dalej budował?

GDDKiA działa na szkodę Skarbu Państwa?

Jak zapewnia szef Polskiego Kongresu Drogowego, firmy zajmujące się budową infrastruktury rozumieją, że zamawiający mają wiele problemów i barier, które narzucają rozliczenia programów unijnych, że są kontrolowani, ale nie może być tak, że systemem projektuj i buduj przenosi się ryzyka na jedną stronę, a druga strona jest praktycznie bezkarna w sensie konsekwencji. Słyszy się też, że inwestor publiczny stoi na straży środków publicznych, ale przecież ustawa o zamówieniach publicznych tak ręcznie rozregulowana w pierwszym rzędzie działa na szkodę wykonawców, ale w drugim na szkodę Skarbu Państwa. Gdzie jest zatem rola ochronna interesów Skarbu Państwa, pyta w imieniu firm specjalizujących się w budowie infrastruktury drogowej Zbigniew Kotlarek. Te system doprowadzi do tego, że będą setki postępowań sądowych. Każda firma, która dzisiaj kończy kontrakt, to pierwsze co robi, to przygotowuje cały pakiet dokumentów i wynajmuje najlepsze kancelarie prawnicze, żeby wystąpić do zamawiającego o należne roszczenia. Teraz GDDKiA podaje, że przegrywa zaledwie 5% spraw, ale to za 2-3 lata może się zmienić i wtedy popłyną miliardy odszkodowań wraz z odsetkami.

- Tu nie chodzi o to, żeby mówić tylko krytyczne. My o jedno prosimy – o zrównoważony sposób prowadzenia procesów inwestycyjnych. Nie może być tak jednostronnego podejścia – tłumaczy Zbigniew Kotlarek. – Zadam jeszcze takie pytanie – jak to się stało, że „stare” kraje Unii Europejskiej, gdy były na takim samym etapie dofinansowywania jak my, zbudowały w trakcie realizacji programów inwestycyjnych potęgę swoich firm budowlanych? U nas dzisiaj ta przestrzeń rynku infrastrukturalnego jest całkowicie zdemolowana. Czekają nas w tym i w następnym roku bankructwa firm budowlanych. Czy o to chodzi Państwu Polskiemu, żeby to co miało być naszym narodowym sukcesem okazało się totalną klęską? Mojej firmie udało się zakończyć się zwycięsko jeden z kontraktów, ale wychodzimy z niego poobijani, z rękoma na temblakach, z podbitymi oczami i obitymi uszami. To nie tak miało być…

Jak widać, w środowisku budowlanym zawrzało mocno. Tym bardziej, że od kilku lat firmy budowlane domagają się bardziej partnerskiego i sprawiedliwego traktowania przez inwestora publicznego, bo z prywatnym takich problemów nie mają. Zapalny art. 24 znowelizowanego Prawa zamówień publicznych ma jeszcze szansę „przepaść” w Senacie albo zostać zawetowany przez Prezydenta RP, który na podpisanie ustawy będzie miał 30 dni. To wydaje się niewiele w obliczu od lat trwającego konfliktu interesów. Ale trudno odmówić racji postulatom firm budowlanych, racji generalnych wykonawców, którzy czują się bezdusznie traktowani i uznawani za winnych chociażby za to, że przed dwoma – trzema laty, gdy składali w przetargach oferty, nie przewidzieli srogich zim czy ulewnych deszczy, wzrostu cen paliw na świecie i materiałów budowlanych oraz ogólnej dekoniunktury. Budownictwo jest niekwestionowanym kołem zamachowy każdej gospodarki i nie chce się wierzyć, że z premedytacją Polska podetnie gałąź na której obecnie siedzi. I to nie jest tak, że generalny wykonawca, który nie uregulował należności podwykonawców, ma być nazwany nieuczciwym, bo zagarnął zapłatę od inwestora dla siebie. Jak zapewnia w imieniu pracodawców Marek Michałowski, generalni wykonawcy też „cienko przędą”, też nie mają z czego zapłacić swoim pracownikom, bo ponieśli bardzo wysokie koszty przerzuconych na nich ryzyk. Jedno jest pewne, nawet dla laika – system jest chory…

Trwa budowa autostrady A1 na odcinku Pyrzowice – Sośnica w województwie śląskim
Autor: Ministerstwo Rozwoju Regionalnego Budowa A1 na odcinku Pyrzowice – Sośnica. Budowany odcinek ma 44,38 km za 5 mld zł.
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej