Nawet do 100% reklam w polskich miastach wisi nielegalnie. Tracimy miliardy, bo urzędnicy nie panują nad chaosem
Autor: Szymon Starnawski/Grupa Murator
Przykłady reklam w przestrzeni miejskiej Warszawy. Zdjęcie ilustracyjne.
Umieszczasz nielegalną reklamę w przestrzeni publicznej? Jesteś praktycznie bezkarny. Najwyższa Izba Kontroli zbadała 5 polskich miast i odkryła, że od 12 do 100% reklam w pasie drogowym umieszczono tam bez wiedzy i zgody urzędników. Mimo to sprawców na ogół nie szukano i nie karano, a straty z tego tytułu przekraczają 1 mld zł.
Spis treści
- NIK: nielegalnych reklam w przestrzeni publicznej jest mnóstwo
- Nielegalne reklamy wykrywa się przypadkiem. Brak nadzoru i kar
NIK: nielegalnych reklam w przestrzeni publicznej jest mnóstwo
Jaką część reklam na budynkach i wzdłuż dróg, które widujemy codziennie, umieszczono w tych miejscach nielegalnie? Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli sugerują, że od 12 do nawet 100% w zależności od miasta. Mimo że ustawa krajobrazowa od 2015 r. daje urzędnikom narzędzia do walki z tym procederem, przeważnie nie są one wykorzystywane. Miasta nie kontrolują reklam, a nawet gdy próbują, efekty są zwykle mizerne.
– Od 12% do 100% billboardów, szyldów, banerów czy plakatów skontrolowanych przez NIK na ulicach Gdańska, Wrocławia, Łodzi, Poznania i Opola umieszczono tam bez zgody i wiedzy lokalnych władz. (...) NIK stwierdziła także przypadki naruszenia prawa i niegospodarności, których skutkiem było uszczuplenie przychodów czterech skontrolowanych miast w sumie o ponad 1 mln zł – czytamy w podsumowaniu raportu.
Przykłady podawane przez NIK są uderzające:
- w Poznaniu na odcinku zaledwie 2 km wykryto 131 nielegalnych reklam w pasie drogowym (na 134 ogółem), ale choć urzędnicy mieli tę wiedzę, nie wykorzystali jej do nałożenia kar pieniężnych na sprawców;
- w Łodzi na wszystkich skontrolowanych wiatach przystankowych działały wyświetlacze reklamowe naruszające zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego, a 100% zbadanych reklam w pasie drogowym umieszczono tam nielegalnie;
- w Gdańsku wykryto 4 przypadki, gdy urzędnicy błędnie naliczyli reklamodawcy opłatę za zajęcie pasa drogowego, na czym miasto straciło łącznie blisko 97 tys. zł,
- we Wrocławiu było 30 przypadków, gdy miasto wykryło nielegalne reklamy na gruntach komunalnych, ale nie naliczyło za nie żadnych kar,
- nawet w Opolu, które oceniono jako najlepiej sobie radzące z nielegalnymi reklamami, zdarzały się uchybienia takie jak wydawanie zgód na ustawienie reklamy w przestrzeni publicznej na podstawie niekompletnych (a więc nieważnych) wniosków.
Ogółem w 5 skontrolowanych miastach dużym problemem było zarówno wydawanie pozwoleń na reklamy w przestrzeni publicznej (pełne błędów), jak i kontrola legalności reklam (praktycznie nieistniejąca). Skutkiem była m.in. utrata potencjalnych przychodów z reklam i kar. Jak podkreśla NIK, niekorzystanie z możliwości, jakie daje ustawa krajobrazowa, to problem w całym kraju.
– Opłaty reklamowej nie wprowadziło (...) żadne z kontrolowanych miast, a w skali kraju spośród 2477 gmin zrobiło to zaledwie 14, z czego 3 uchyliły przyjęte przepisy – podaje NIK.
Nielegalne reklamy wykrywa się przypadkiem. Brak nadzoru i kar
Żeby w ogóle zapanować nad nielegalnymi reklamami, trzeba najpierw ustalić, ile ich jest i gdzie się znajdują. Na 5 zbadanych miast tylko Opole przeprowadziło niezbędną inwentaryzację przestrzeni publicznej. Kolejnym krokiem powinny być regularne kontrole pasa drogowego i sprawdzanie legalności umieszczonych tam reklam. Większość miast w ogóle tego jednak nie robi lub robi to bardzo rzadko. Np. we Wrocławiu tylko 1,4% wszystkich kontroli pasa drogowego stanowiły kontrole reklam.
– Nielegalne reklamy identyfikowano albo po zgłaszanych skargach, albo przypadkiem. (...) W Łodzi i w Opolu nielegalne reklamy identyfikowano przy okazji, np. podczas przeglądu nieruchomości, co do których wygasły już zawarte przed laty umowy dzierżawy, a także w czasie oględzin działek przeznaczonych do sprzedaży – podaje NIK.
Wg NIK częste były sytuacje, gdy np. miasto wydało zgodę na ekspozycję reklamy w danym miejscu przez określony czas, po czym o niej „zapominało”, przez co reklama wisiała znacznie dłużej, niż wynikało z umowy. Z kolei w miastach, które przyjęły uchwałę krajobrazową (regulującą m.in. dozwolone rozmiary reklam), nieraz nie kontrolowano jej przestrzegania, a zatem przepisy w praktyce były martwe.
Nawet gdy już udało się wykryć nielegalne reklamy, w wielu przypadkach osoby, które je umieściły, pozostawały bezkarne. Powszechny był brak komunikacji między miejskimi organami – np. zarząd dróg nie przekazywał urzędowi miasta informacji o wykrytych naruszeniach przepisów lub urząd miasta nie informował straży miejskiej.
Jeżeli już dochodziło do wszczęcia postępowania, w wielu przypadkach nic z tego nie wynikało. Przykładowo w Poznaniu na 56 toczących się spraw ponad połowa (27) nie zakończyła się naliczeniem kary i wezwaniem do zapłaty. W Wrocławiu takich spraw było 30, zaś w Opolu dwie. Nawet gdy sprawa zakończyła się ukaraniem podmiotu naruszającego prawo, nieraz następowało to dopiero po bardzo długim czasie.
– W Łodzi, w jednej ze spraw, decyzję o nałożeniu kary wydano dopiero po 836 dniach od chwili wszczęcia postępowania – informuje NIK.
- Przejdź do galerii: Najbrzydsze miejsca Warszawy - zdjęcia
Autor: Szymon Starnawski/Grupa Murator
Pokryte graffiti ulice w centrum Warszawy