Żelbet - odkrycie XIX wieku

2007-05-16 18:15

Jak głosi anegdota, wynalezieniu żelbetu pomógł przypadek. Wersalskiemu ogrodnikowi, Josephowi Monnier, żelazny kosz wpadł do płynnej masy betonowej...

Jak głosi anegdota, wynalezieniu żelbetu pomógł przypadek. Wersalskiemu ogrodnikowi, Josephowi Monnier, żelazny kosz wpadł do płynnej masy betonowej. Po wyciągnięciu betonowa powłoka stwardniała, a Monnier szybko przekonał się o zaletach nowego materiału. Trudno stwierdzić czy anegdota, przytoczona przez Przemysława Trzeciaka w "Przygodach Architektury XX wieku", jest prawdziwa. Faktem jest jednak, że w 1867 roku ogrodnik-wynalazca zastrzegł sobie prawo do wyrobu żelbetowych koszy, a dziesięć lat później opatentował żelbetowe belki i kolumny. Ale dopiero w 1892 roku francuski konstruktor Francois Hennebique opatentował zasadę wznoszenia jednolitych, szkieletowych konstrukcji żelbetowych. Całość tworzyły słupy, belki i płyty stropów. Wszystkie elementy powiązane były stalowym zbrojeniem. Wynalazek miał ogromne znaczenie dla budownictwa. Natychmiast rozpowszechnił się w Europie i szybko dotarł do Polski. W 1900 roku, gdy na wystawie w Paryżu Hennebique przekonywał o zaletach swojego odkrycia, w Warszawie u zbiegu ulic Długiej i Nalewek przystąpiono do budowy ogromnego gmachu Pasażu Simonsa. Inicjator przedsięwzięcia, Albert Simons, zamierzał bowiem przejąć część handlu hurtowego skupiającego się w okolicy. Zastosowanie szkieletowej konstrukcji w budynku składowym nie było, oczywiście, nowością. W Londynie, Nowym Jorku czy Chicago żelazne szkielety miały dziesiątki dużych domów handlowych, które powstawały od lat pięćdziesiątych XIX wieku.

Żelbet - odkrycie XIX wieku
Autor: brak danych fot. 1 Kamienica Goldstanda w Warszawie u zbiegu Pl. Dąbrowskiego i ul. Kredytowej

Bazar Lesserów
Budynkiem podobnej konstrukcji był Bazar Lesserów przy ulicy Rymarskiej wzniesiony w 1853 roku według projektu Henryka Marconiego. Był to duży dom handlowy, w którym po raz pierwszy na tak dużą skalę zastosowano konstrukcję ze słupów żelaznych. Jednak budowa nie była łatwa za względów nie tyle technicznych co urzędniczych. Najzagorzalszymi przeciwnikami postępu technicznego okazały się władze miejskie. Wprawdzie w Warszawie stało już kilka domów o żeliwnych filarach, ale to, co zaprojektował Marconi, ówczesnym urzędnikom nie mieściło się w głowie. Budowa była wstrzymywana. Nim zaczęto kopać fundamenty, miejski wydział techniczny kilkakrotnie zwracał baronowi Lesserowi przedstawione do zatwierdzenia plany. Zaprojektowane filary żelazne, chciano zmienić na kamienne lub murowane. I chociaż, jak tłumaczył inwestor, filary żelazne "nie miały próżni wewnętrznej", to zarówno urzędnicy, jak i niektórzy miejscowi eksperci nie wierzyli, że utrzymają one fasadę budynku. Inwestor gmachu wystąpił wówczas ze skargą na magistrat do namiestnika carskiego, księcia Iwana Paskiewicza. Powołał się w niej na fakt, że budynki o podobnych konstrukcjach powstawały już w Berlinie. Jednak i interwencja Paskiewicza nie na wiele by się zdała, gdyby Lesser nie sprowadził ekspertów z Berlina. Zdołali oni przekonać wydział budowlany, że taka konstrukcja jest trwała.


Pasaż Simonsa
W trakcie budowy żelbetowego Pasażu Simonsa (1900-1903), władze nie stwarzały już inwestorom problemów. Projektantem był inżynier Terlecki. Gmach miał cztery pięciopiętrowe skrzydła frontowe wzdłuż ulic Długiej, Nalewek i Wyjazdu oraz oficynę wewnątrz dziedzińca. Imponował długością. Do budynku doprowadzono elektryczność. Znajdowało się w nim siedem wind i żelbetowe stropy. Wysokie kondygnacje miały wolny plan ograniczony jedynie siatką słupów. Znakomicie nadawały się na magazyny i biura. Niezwykle przedstawiały się elewacje. Były bardzo proste, zdobione lizenami i boniowaniami dolnych kondygnacji. Dominowały tu wielkie okna i dziesiątki dowolnie zamontowanych tablic reklamowych. Górne kondygnacje gmachu zajęły biura Kolei Nadwiślańskich. W części pomieszczeń od strony ulicy Długiej działał hotel. Wokół budynku był pasaż z miejscem na 72 sklepy detaliczne. Sukces finansowy inwestycji sprawił, że w 1904 roku zdecydowano o rozbudowie obiektu. Pierwotnie planowano wzniesienie od strony Nalewek 10-piętrowego wieżowca. Ostatecznie zbudowano tylko nowe skrzydło.

Żelbet - odkrycie XIX wieku_1
Autor: brak danych fot. 2 Dom handlowy w Warszawie przy ul. Bielańskiej 18

Projekty Lilpopa i Jankowskiego
Z Simonsem konkurowali inni przedsiębiorcy, a w Warszawie nastąpił boom na budowę wielkich domów składowo-handlowych o żelbetowych konstrukcjach szkieletowych i skromnych, utylitarnych elewacjach. Ciekawe, że większość tego rodzaju budynków, dziś już niemal nie zachowanych, powstała przed 1914 rokiem w okolicach ulic Długiej i Bielańskiej. Warto wymienić chociażby gmach z lat 1910-11 Towarzystwa Akcyjnego "Ludwik Spiess i Syn" u zbiegu ulic Daniłłowiczowskiej i Hipotecznej. Miał on żelbetowy szkielet konstrukcyjny i ciągły układ stropów poszczególnych kondygnacji. Autorem konstrukcji był Gustaw Trzciński zaś twórcami architektury - Franciszek Lilpop i Karol Jankowski. Prace budowlane prowadziła znana firma Fr. Martens i Ad Daab. Wyłącznie na składy przeznaczono 5-piętrowy dom przy ulicy Bielańskiej 25, wzniesiony na wąskiej i głębokiej działce oraz dom składowy Pawła Tarasowicza położony przy Bielańskiej 18. Projekt tego ostatniego sporządzili Jankowski z Lilpopem (1912-1913). Budynek miał żelbetowy szkielet konstrukcyjny. Fasada odwzorowywała układ konstrukcji. Wielkie okna ujęto w siatkę żelbetowych słupów i pasów, odpowiadających układowi stropów. Praktycznym rozwiązaniem było umieszczenie na płycinach elewacji, pod każdym z okien, specjalnych uchwytów na tablice reklamowe.


Kolejne realizacje
Około 1913 roku, według projektu Michała Kossowskiego, wzniesiono pięciopiętrowy dom handlowo-składowy o żelbetowym szkielecie konstrukcyjnym przy ulicy Długiej 39. Stanął on naprzeciwko większego domu handlowo-składowego Edwarda Ahrendsa, zaprojektowanego przez Stefana Szyllera. Modernistyczno-empirowa elewacja, wzbogacona detalem secesyjnym, na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie fasady kamienicy. Ale za ogromnymi oknami mieściły się pomieszczenia przeznaczone na składy towarów i sklepy. Podobnie jak w domu Tarasowicza, o przeznaczeniu budynku informowały umieszczone w zwieńczeniu fasady maski Hermesa. Żelbetowe konstrukcje szybko zaczęto stosować także w nowo wznoszonych kamienicach. Budowano ich coraz więcej a nowoczesne technologie, w tym konstrukcje żelbetowe, łączone z tradycyjnymi, ceglanymi ścianami, sprawiały, że budynki mogły być coraz wyższe, gdyby nie ciśnienie wody, dochodzące w sieci warszawskiej do wysokości około 35 metrów. W 1911 roku w Śródmieściu zaprzestano budowy kamienic niższych niż 3-piętrowe. Rozpowszechnienie żelbetu z każdym rokiem coraz bardziej ograniczało zapotrzebowanie na murarzy zatrudnianych sezonowo. W dodatku na place budowy wkroczyła mechanizacja. Przed I wojną światową, wśród budynków wznoszonych w centrum Warszawy trudno było znaleźć takie, które powstawały bez zastosowania, choćby na niewielką skalę, nowych konstrukcji żelazobetonowych. Ale elementy z żelbetu, może z wyjątkiem domów składowych, były jeszcze chowane pod dekoracją. Surowy beton nie był godny pokazywania. Do tak radykalnych rozwiązań dopiero po 1910 roku dochodzili niemieccy architekci z Wrocławia Hans Poelzig czy Max Berg. Żelbetowe elementy konstrukcyjne wyeksponowano w 1913 roku, jednak w zupełnie innego rodzaju budowli warszawskiej. Był to wiadukt Mostu Poniatowskiego. Ogromne, żelbetowe arkady, kontrastujące z oprawą architektoniczną wież, klatek schodowych i siedzisk zaprojektowane przez Stefana Szyllera w stylu renesansu polskiego do dziś sprawiają duże wrażenie.


Architekci i inżynierowie
Za pionierów nowoczesnej architektury polskiej należy uznać wspomnianych już Karola Jankowskiego i Franciszka Lilpopa, a także Jana Heuricha Młodszego czy Czesława Przybylskiego. W swoich projektach maksymalnie upraszczali oni architektoniczne formy historyczne, eksponując przy tym tektonikę budowli. Na łamach ówczesnej prasy technicznej reklamowały się duże firmy wykonujące żelbetowe konstrukcje takie jak: "Bobrowski i Ska Inżynierowie" czy "Przedsiębiorstwo Żelazobetonowych i Betonowych Robót - Karola Brandta". Nie zabrakło tu, oczywiście, dwóch największych, ówczesnych warszawskich firm budowlanych: "Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Przemysłowo-Budowlanych Fr. Martens i Ad. Daab" oraz "Rogóyski, Horn i Rupiewicz". Żelbetowe konstrukcje sprawdziły się w czasie ostatniej wojny. Gdy w wyniku bombardowań i walk z domów o tradycyjnych konstrukcjach pozostały co najwyżej zewnętrzne skorupy, żelbetowe gmachy z początku naszego stulecia, choć często spalone, miały zachowane stropy. W Warszawie wojnę przetrwała np. obniżona później kamienica Goldstanda i stojące do dziś Dom Towarowy Braci Jabłkowskich, Dom Pod Orłami, kamienica Metodyków przy Pl. Zbawiciela.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej