Zdążymy na 50 procent
A miało być tak pięknie! I to dosłownie. Bo poza tym, że w Polsce i na Ukrainie ma być jedna z najbardziej prestiżowych imprez piłkarskich, to z tej okazji oba kraje zapowiedziały w prezentacjach - starając się w UEFA o przyznanie organizacji EURO 2012 - ogromne przemiany infrastrukturalne, przyrównywane do inwestycji realizowanych przez organizatorów igrzysk olimpijskich. Obchodzimy właśnie pierwszą rocznicę od dnia, gdy 18 kwietnia 2007 otrzymaliśmy szansę organizacji piłkarskich mistrzostw Europy i oby ta data nie okazała się już w niedalekiej przyszłości datą, o której wolelibyśmy zapomnieć w historii Polski.
Pamiętamy to jeszcze bardzo dobrze - 18 kwietnia 2007 roku (i jeszcze jakiś czas potem) wszyscy Polacy, czyli kibice, nie-kibice, młodzi i starzy, władze na czele z premierem i prezydentem RP - okrzyknęliśmy ten dzień narodowym sukcesem. Owszem, nie mamy (zresztą Ukraina podobnie) stadionów i centrów treningowych, wystarczającej bazy hotelowej dla kibiców, lotnisk i dworców oraz kolei na europejskim poziomie, dróg by do nas i do stadionów dojechać, ale mamy jeszcze 5 lat by ze wszystkim inwestycjami zdążyć, zwłaszcza że są (będą) na nie pieniądze. Trzeba brać się do roboty...
Ciekawe jest to, że dzisiaj wygląda to tak, jakby nasze starania o organizację EURO odbywały się w jakiejś wirtualnej rzeczywistości (co zresztą miało swój wymiar w polskiej i ukraińskiej prezentacji) i dopiero w maju 2007 zaczął powstawać realny rachunek potrzeb i jak już dzisiaj wiadomo - nierealny rachunek możliwości.
Najpierw głośno było o stadionach, a najgłośniej o Narodowym w stolicy. Na dziś najlepiej ma się obiekt w Chorzowie, chociaż miasto ma nadal status pretendenta. Na terenie gdańskiej Areny pracują już koparki czyszcząc teren na przyszły plac budowy. W Warszawie udało się wyprowadzić kupców z korony Stadionu X-lecia i wkrótce zacznie się na jego płycie próbne palowanie, które odpowie na pytanie, w jaki sposób będzie przygotowany fundament pod kopułę nowego stadionu - budowa ma rozpocząć się wiosną 2009 i zakończyć w połowie 2011 roku.
Ostatnio na tapecie są drogi i autostrady. Na zapowiadane rok temu ok. 1100 km nowych autostrad do roku 2012, marnie prezentuje się niewiele ponad 30 km oddanych do użytku w roku 2007. Żeby wypełnić plan, trzeba ich oddawać ponad 170 km rocznie. Poza tym eksperci uprzedzają, że na budowę dróg ekspresowych i autostrad może zabraknąć ok. 25% środków finansowych.
Czasu może też zabraknąć dla planowanych inwestycji kolejowych (ponoć w zakresie i na poziomie pożądanym na EURO zakończyłyby się w roku 2030), do przyjęcia kibiców potrzeba 14 nowych lotnisk i modernizacji obecnych.
Kibicom, drużynom oraz dziennikarzom trzeba też zapewnić miejsca noclegowe, a zawodnikom dodatkowo miejsca treningowe (potrzeba 16 takich centrów, których na planach jest obecnie ponad 80 i dopiero będą wytypowane). Portugalczycy podali, że w roku ich EURO 2004 kraj odwiedziło 10 mln osób - baza hotelowa Polski szacowana jest na 600 tys. łóżek, jednak w większości znajdujących się poza obszarem oddziaływania imprezy jaką będzie EURO. Brak miejsc w hotelach stolicy wylicza się na 10 tys., podobnie we Wrocławiu. Gdańsk i Poznań - miejsca turystyczno-targowe - maja bazę większą, ale nie w hotelach tylko w pensjonatach oraz kwaterach prywatnych i chyba nie jest to standard preferowany na EURO.
Do analizy potrzeb i stanu faktycznego w pierwszą rocznicę przyznania Polsce i Ukrainie organizacji piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku odsyłamy do komentarzy. Są bowiem instytucje i organizacje, którym nie tylko głęboko leży na sercu powodzenie tej imprezy, ale które też od niemal roku usiłują podpowiadać decydentom jak ten sukces osiągnąć i nie zmarnować szansy, jaką nam dano - drugiej takiej nie będzie.
Jeszcze trochę więcej niż połowa Polaków wierzy, że EURO 2012 będzie nasze. W tej grupie jest również ekipa rządząca, która uspokaja, że zdążymy, obyśmy tylko wybudowali stadiony, bo gdy zabraknie jakiejś drogi, hotelu czy dworca to nie będzie miało wpływu na przebieg imprezy. Na razie nie wyszło najlepiej wspieranie przez instytucje Państwa przedsięwzięć związanych z EURO (sama specustawa bez zmian np. w Prawie zamówień publicznych czy partnerstwie publiczno-prywatnym, zagospodarowaniu przestrzennym nie ułatwia działań inwestycyjnych), bo wciąż odbywa się na poziomie niższym od oczekiwań wszystkich uczestników planowanych zadań i to oczekiwań poza finansowych.
I tak w duchu pozytywnego pesymizmu od roku panuje w Polsce MODA NA EURO (w międzyczasie wypadło nam jeszcze zakwalifikowanie się do EURO 2008). Kto może to organizuje konferencje, szkolenia, tworzone są raporty - do tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy, ile dziedzin można podporządkować tej jednej imprezie. Skądinąd ciekawe, czy wystarczy tego impetu do roku 2012 - praktyka pokazuje bowiem, że najlepszą "pożywką" dla takich przedsięwzięć jest podejście krytyczne, a na to nie możemy tak długo dać przyzwolenia. Po pierwszej krytyce UEFA dotyczących tempa naszych przygotowań, ponoć zaczynamy odrabiać straty.
No cóż, 18 kwietnia 2009 będziemy obchodzić drugą rocznicę...