Produkcja polskich kolektorów słonecznych zagrożona?
Od 2000 roku stale wzrasta w Polsce produkcja i sprzedaż kolektorów słonecznych. Zapotrzebowanie na kolektory słoneczne bardzo wzrosła w roku 2011, gdy NFOŚiGW ruszył z programem dopłat do takich instalacji. Był to bodziec dla rozwoju krajowej produkcji, ale również dla importu, którego udział w sprzedaży krajowej wyniósł 33% w roku 2012. Wśród nich dużo jest kolektorów słonecznych z Chin.
Na koniec ubiegłego roku obliczono, że w Polsce powierzchnia zainstalowanych kolektorów słonecznych ma już ponad 1,2 mln m2. Krajowy potencjał produkcyjny szacowany jest 800 – 900 tys. m2/rok. W 2012 r. wyeksportowano z Polski ok. 62 tys. m2 kolektorów słonecznych. Polskie kolektory są bardzo zaawansowane technologicznie i tym samym są bardzo wydajne. Polska jest obecnie czwartym rynkiem sprzedażowym w Europie. Mamy około 70 firm zajmujących się produkcją lub dystrybucją kolektorów słonecznych i jest to rynek szacowany na 670 mln obrotów rocznie z tendencją rozwojową. Państwowe dopłaty do kolektorów (program NFOŚiGW) rozruszały ten rynek, ale jak się okazało, bardzo wielu inwestorów w wyborze rodzaju instalacji kieruje się ceną. I na tym korzystają przede wszystkim importerzy chińskich kolektorów.
- Tendencje związane z zalewem rynku tanimi kolektorami widać szczególnie wyraźnie na przykładzie kolektorów próżniowych typu Heat-Pipe, w których produkcji specjalizują się Chińczycy – tłumaczy Kamil Jeziorko, przedstawiciel firmy Watt. - W Europie odchodzi się od kolektorów próżniowych na rzecz kolektorów płaskich, które stanowią 90% całego rynku. W 2009 roku zanotowaliśmy wyraźny spadek sprzedaży kolektorów próżniowych, podobnie jak inni producenci. Mimo spodziewanych dalszych tendencji spadkowych, w 2010 roku nagle polski rynek odnotował ogromny wzrost sprzedaży tych kolektorów. Wzrost nastąpił również w kolejnych latach i jak się okazało, był w całości spowodowany masowo importowanymi kolektorami z Chin.
Program NFOŚiGW dobry, ale...
Bez wątpienia główną przyczyną tak znacznego rozwoju rynku kolektorów słonecznych są dotacje Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Skorzystało z nich już blisko 37 000 inwestorów, którzy otrzymali z państwowej kasy około 250 mln złotych. I to właśnie system dopłat wpłynął na powstanie wielu firm oferujących chińskie kolektory, które liczą na szybkie zyski ze sprzedaży.
- Wysokość dopłaty z NFOŚiGW uzależniona jest od całkowitej powierzchni zamontowanych kolektorów, a nie na podstawie ich mocy czy choćby powierzchni apertury, wytwarzającej energię cieplną. Oznacza to, że wyższe dotacje uzyskuje się na mniej wydajne kolektory chińskie, których do uzyskania podobnej mocy potrzebujemy znacznie więcej, w związku z czym ich powierzchnia całkowita będzie większa, a wartość dotacji - wyższa – mówi Kamil Jeziorko.
Również ogłaszane przez gminy przetargi na zakup i montaż kolektorów słonecznych wspierają czasem importerów chińskich urządzeń. Jeżeli jedynym kryterium zamówienia jest cena, żaden europejski producent nie ma szans z Chinami. Trzeba jeszcze dodać, że technologia Heat Pipe nie jest wykorzystywana na żadnej krajowej linii produkcyjnej.
- W całej Europie, odwrotnie niż u nas, przyznawane przez rząd dotacje wspierają rynek krajowy. W Belgii na przykład, zaraz po wprowadzeniu, dopłata była również uzależniona od powierzchni całkowitej, ale bardzo szybko się z tego wycofano – podsumowuje sytuację na rynku kolektorów Kamil Jeziorko. – Polskie firmy nie oczekują specjalnego traktowania, tylko gwarancji równych możliwości dla wszystkich podmiotów działających w naszym kraju, a nie poczucia dyskryminacji.
Jak sie okazuje, chińskie kolektory słoneczne to nie tylko polski problem. W Niemczech zbankrutował niedawno największy producent fotowoltaiki, wielu mniejszych już wcześniej musiało ogłosić upadłość. W obliczu tych wydarzeń ma zostać wprowadzone cło na fotowoltaikę z Chin. Nie dotyczy to - jeszcze? - kolektorów słonecznych.