O certyfikatach... tylko się mówi

2008-09-19 11:48

Od początku roku zdążyliśmy już patronować wielu imprezom, związanym z energooszczędnością budynków. Robimy to z wielką przyjemnością, bowiem zmniejszenie zużycia ciepła to myśl, która powinna przyświecać współczesnym konstruktorom i projektantom domów. Im przecież towarzyszymy w codziennej pracy. Jednak to, że o certyfikatach dużo się mówi, a nie dzieje się - szczególnie w kwestiach legislacyjnych - praktycznie nic, zdaje się niepokoić.

Pytania nasuwają się same: czy ktoś nie zaczął odcinać kuponów? A jeśli tak, to od czego? I właściwie kto? Długo oczekiwana ustawa, wdrażająca dyrektywę 2002/91/WE (jej regulacje zostały włączone w zakres przepisów prawa budowlanego - przyp. red.), ujrzała światło dzienne 19 września 2007 roku. Obowiązywać zacznie od 1 stycznia 2009 roku, co znaczy, że od tego dnia żaden obiekt nie będzie mógł być sprzedany, ani wynajęty bez świadectwa energetycznego. To już dobra pożywka, by zacząć mówić, czyli popularyzować temat: organizując spotkania dla ludzi z branży, występując na nich w charakterze znawców, spekulując, czy i o ile wzrosną ceny nieruchomości.

Jest i druga grupa mówców. To ci, którzy z tego żyją. Mówią, bo im za to płacą - więc robią szum. "Będzie można sprzedać lokal bez certyfikatu", "Świadectwa energetyczne jednak (nie)obowiązkowe" - oto przykłady artykułów, którymi, nie mając dostatecznej wiedzy albo z powodu lenistwa w dociekaniu prawdy, zaśmieca się media. Owszem, ustawa w obecnej formie nie przewiduje kar za brak świadectwa, ale wyciąganie od razu wniosku, jakoby taki dokument był w ogóle niepotrzebny, to zbyt duże uproszczenie. Nie od dziś wiadomo, że dyrektywę 2002/91/WE wdrażano, wskazując obszary, które wymagają uzupełnienia. Dotyczy to kwestii takich jak certyfikacja lokali ze wspólną instalacją grzewczą, obowiązkowe ubezpieczenie cywilne dla osób certyfikujących, obniżenie wymogu w zakresie ich tytułu naukowego (licencjat lub inżynier), stworzenie centralnego rejestru świadectw.

Z własnych, ale dobrze poinformowanych źródeł wiemy również, że jest jeszcze trzecia grupa. Oni nie mówią nic albo mówią bardzo cicho, bo po prostu chcą zarobić. I to krocie. To właśnie dla nich wydano pierwsze i jak dotąd jedyne z rozporządzeń, dotyczące szkoleń i egzaminów dla przyszłych audytorów (zostało podpisane 21 stycznia 2008 roku -przyp. red.). Więc się szkolą. A z czego? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by się zapisać na jeden z kilkudziesięciogodzinnych kursów. Na rynku pojawiło jest ich już wiele. Tymczasem żadne z trzech brakujących rozporządzeń do ustawy - najważniejszych, bo mówiących, jak sporządzić świadectwo - nie jest gotowe. Minister infrastruktury po raz czwarty nie dotrzymał słowa i termin publikacji dokumentów przesunął. Tylko z poczucia obowiązku podajemy, jaki jest kolejny, mianowicie przełom października i listopada 2008.

Co więcej, Narodowa Agencja Poszanowania Energii (NAPE) nie jest, jak sugerowałaby nazwa, instytucją o charakterze państwowym, lecz... prywatną firmą, założoną przez specjalistów z Politechniki Warszawskiej. Przypomnijmy, że audytorzy energetyczni NAPE w maju wystawili dwa pilotażowe świadectwa - dla internatu dla niewidomych chłopców w Laskach i szkoły podstawowej nr 6 w Zamościu.

To, że pierwszy egzamin dla osób, kończących kursy, miałby się odbyć między Świętami Bożego Narodzenia 2008 a Nowym Rokiem 2009 - co wstępnie zaaprobowały już Ministerstwo Infrastruktury i Ministerstwo Edukacji Narodowej - potraktujmy jako żart. Można jednak zapytać: co chce powiedzieć nam nasz ustawodawca? Projekt noweli prawa budowlanego z 8 września 2008 roku, który obecnie znajduje się w konsultacjach społecznych, zmienia termin wejścia w życie ustawy, wdrażającej unijną dyrektywę: z 1 na 2 stycznia 2009 roku. 

wrzesień 2008 r.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany