INWESTOR, WYKONAWCA - partnerami w realizacji inwestycji. Prawda czy fałsz?

2011-06-28 18:01
Inwestor - wykonawca partnerami w realizacji inwestycji. Prawda czy fałsz? Konferencja PZPB
Autor: CzeM Wykonawcy i urzędy w panelu dyskusyjnym: od lewej Budimex, Pol-Aqua, GDDKiA, UZP, Strabag i Bilfinger Berger  

Nie wszystkie inwestycje szykowane na EURO 2012 zbliżają się do szczęśliwego finału. Im większa presja czasu, tym konieczne szybsze tempo, a tu problem goni problem. Mają je i inwestorzy i wykonawcy. Dlatego Polski Związek Pracodawców Budownictwa postanowił zorganizować konferencję, by przedyskutować relacje inwestor - wykonawca, upublicznić słabe punkty tych relacji, zaapelować o konieczne zmiany.

W zasadzie problemy na budowie to nic specjalnego - były, są i będą bo taka jest specyfika realizacji inwestycji. Ale w przypadku dużych inwestycji (i dużych pieniędzy) okazuje się, że inwestor i wykonawca najczęściej nie mogą się dogadać gdy pojawiają się poza kontraktowe okoliczności. Okopuje się bowiem inwestor, cierpi i domaga się zrozumienia wykonawca, cień pada na opinię o polskim budownictwie i nasze przygotowania do EURO 2012...

Głównym celem konferencji “INWESTOR, WYKONAWCA - partnerami w realizacji inwestycji. Prawda czy fałsz?” zorganizowanej przez PZPB było wskazanie na potrzebę budowania relacji i współpracy pomiędzy uczestnikami procesu inwestycyjnego, które w ostatnim okresie, z powodów często niezależnych od nich samych, zostały zaburzone.

Jest problem z inwestycjami na EURO 2012 i nie tylko

- Konferencja zbiegła się w czasie ze zdarzeniami (kłopoty na budowach autostrad A1, A2 i A4 – przyp. red.), które wyraźnie pokazały, jak ważne jest partnerstwo inwestor - wykonawca - powiedział Janusz Zalewski, wiceprezes PZPB. - Nigdy jeszcze w czasie naszej historii nie dysponowano takimi środkami na inwestycje. Trzeba jednak pamiętać, że większość wykonawców je realizujących zostało wybranych 2-3 lata temu, przy innej sytuacji rynkowej. Nic dziwnego, że teraz mogą pojawiać się problemy. Gdy jednak pojawi się spór trzeba przede wszystkim rozmawiać. Ale jeszcze ważniejsze jest wprowadzenie takich standardów już na etapie przygotowania inwestycji. To pozwoli każdej ze stron na lepsze rozeznanie ryzyka, dzięki doświadczeniu wykonawcy pozwoli lepiej zaplanować inwestycję.

- Czy przy realizacji inwestycji jesteśmy partnerami czy nie jesteśmy? - pytał Marek Michałowski, prezes PZPB. - Widać wyraźnie, że media interesują się coraz bardziej tym, co dzieje się na budowach EURO 2012, wszyscy pytają - zdążycie? A my zamiast spokojnie wykonywać zadania musimy najczęściej bronić inwestycji, na których pracujemy. Przede wszystkim to muszą być stadiony i jakoś do nich trzeba będzie dojechać, żeby nie trzeba było zrzucać kibiców ze spadochronów. Tylko czy my potrafimy wspólnie i sprawnie realizować te inwestycje? Kiedy jest partnerstwo? Wtedy, gdy jest zrozumienie obu stron. Inwestor chce na swoją inwestycję wydać rozsądne pieniądze, chce ją mieć na czas i dobrej jakości, a firmy budowlane chcą na tym parę złotych zarobić. Jeżeli obie strony zdają sobie z tego sprawę, następuje wspólne myślenie. Tu nie może być ringu bokserskiego, do czego dzisiaj często dochodzi, ciężko prowadzić negocjacje, zrywane są kontrakty. Wyciągnijmy z tych złych przykładów wnioski na przyszłość, bo jak wygląda dzisiejsza rzeczywistość?

Ocena decydentów

- Nie budujemy dróg i autostrad tylko na EURO 2012. Kibice przyjadą i odjadą, a inwestycje zostaną na kolejne dziesiątki lat. Dlatego nasza uwaga koncentruje się na tym, aby zrobić dużo, ale i wykonać to maksymalnie dobrze - mówił podczas konferencji wiceminister infrastruktury Janusz Żbik. - Wiele lat projektowałem i pracowałem w nadzorze budowlanym, ale i na budowie. Czuję ogromną odpowiedzialność za to, by rozwiązać problemy uczestników procesu inwestycyjnego. Zapowiedział‚ że resort będzie pracował‚ nad koncepcją opracowania nowego prawa budowlanego, kodeksu, który poprawi koordynację regulacji budowlanych. - W ciągu ostatnich 8 lat Prawo budowlane było nowelizowane ponad 80 razy. Na pytanie, czy je nadal nowelizować, czy tworzyć nową jakość, odpowiedź jest prosta. Trzeba przystąpić do przygotowania założeń kodeksu budowlanego i jest już na to zgoda ministra - obiecywał wiceminister.

Najwięcej spektakularnych przykładów braku współpracy pomiędzy inwestorem a wykonawcą ujawniło się ostatnio na budowach autostrad. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, będąca stroną w tych inwestycjach ma pretensje do wykonawców. Wykonawcy zaś zarzucają GDDKiA rygorystyczne umowy, które eliminują jakiekolwiek negocjacje w trakcie realizacji inwestycji.

- Szantaż to nie partnerstwo, nie zmienia się zasad gry w trakcie - podkreśla Lech Witecki, dyrektor GDDKiA. - Powiedziałem w 2010 roku, że robimy dobrze, ale teraz wpadamy w zakręty. Obecnie GDDKiA ma 145 partnerów, 250 startowało w przetargach. A co z nich wyszło? Posłużmy się przykładem: GDDKiA szacuje inwestycję na poziomie 1 mld zł, oferenci dają od 600 tys. - 1,2 mld zł. W przetargu startuje 16-17 ofert firm, które obiecują co chcecie, to co jest najważniejszym warunkiem takiego partnertswa? Umowa. Bo jakakolwiek zmiana w projekcie skutkuje kosztem nierefundowanym, obciąża więc budżet państwa. Trzeba też tu zadać pytanie, czy to, co jest ogłoszone w ofercie publicznej jest dobrze skalkulowane? Powiedzcie wcześniej, że w ogłaszanych projektach są głupoty, bo to też się zdarza. My zgodzimy się na rozwiązania racjonalne, ale musi być uczciwie, o tym muszą wiedzieć wszyscy oferenci.

Przedstawicielka UZP też broniła swój urząd przed zarzutami wykonawców, że preferuje kryterium niskiej ceny. Przypomniała, że prawo nie zawiera definicji “rażąco niskiej ceny” i intencją ustawodawcy jest, oczywiście, wybór wykonawcy rzetelnego. Fakt, że praktyka jest taka, że zamawiający wybierając ofertę najkorzystniejszą kieruje się kryterium najniższej ceny, ale to nie wynika z pzp tylko woli inwestora i ta kwestia nie jest do uregulowania odgórnie. To zamawiający powinien wyjaśnić, co w ramach konkretnego zamówienia znaczy “rażąco niska cena”.

Jak to widzą firmy budowlane

Firmy wykonawcze są obecnie w niekorzystnej sytuacji. Wiele inwestycji szykowanych na EURO 2012 znajduje się teraz pod szczególnym obstrzałem opinii publicznej, mediów i decydentów – inwestorów, poddane są presji czasu. Wszelkie konflikty i informacje o zagrożonych terminach ich zakończenia nie wpływają korzystnie na marki firm, a ratowanie kontraktów własnymi siłami zagraża ich kondycji finansowej. Trzeba przyznać, że przy obecnie realizowanych sztandarowych inwestycjach obnażyły się wszystkie słabe punkty procesu inwestycyjnego.   

- Inne są relacje z partnerami publicznymi - mówimy, ale nie słuchamy się. Dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy – komentuje Dariusz Blocher, prezes zarządu, dyrektor generalny Budimeksu. - Przetargi zostały ogłoszone prawie wszystkie naraz, wiadomo więc było, że będą problemy. Poza tym nastąpiło sformalizowanie kontraktów, szczegółowe opisywanie warunków wykonania zadania, a to są kajdanki w procesie wykonawczym. Błędem jest straszenie wykonawców karami, gdy my nie z własnej woli nie możemy dotrzymać warunków kontraktu. Pojawiło się też wiele firm zza granicy i nie byłoby to złe, gdyby nie przyjechały do Polski z potencjałem w teczce, opierając się na naszych krajowych zasobach. Warto na przyszłość zastanowić się nad takimi zwycięzcami kontraktów. Inne państwa chronią swoje rynki budowlane, bo to przynosi wszystkim zyski.

- Wobec tego, co miało dziać się na rynku postawiliśmy na konkurencyjność poprzez budowanie bazy ludzi i sprzętu. Obecnie mamy na przykład 1000 jednostek sprzętu, z czego połowa to sprzęt ciężki. Zainwestowaliśmy też w ludzi. Pierwszy etap budowy Stadionu Narodowego zakończyliśmy na miesiąc przed terminem – przypomniał Piotr Chełkowski, prezes zarządu Pol-Aqua. – Ale teraz warunki realizacji inwestycji pogorszyły się. Nie działamy w optymalnych warunkach jeśli chodzi o prawo. Podstawą jest prawo i umowa, a nie partnerstwo. Dzisiaj jest tak, że jeżeli z góry wiem, że podpisałbym umowę na niekorzystnych warunkach, nie wchodzimy w taki przetarg.

- Tworzenie własnego potencjału jest podstawą bycia na wschodzącym rynku. Nasza firma obecnie około 40 wytwórni mas oraz 6 kamieniołomów. Gdyby sprawy firmy “zawaliły się” to nastąpi duża redukcja kilkutysięcznej załogi – powiedział Dariusz Słotwiński z firmy Strabag. - Pan Lech Witecki powiedział, że “rozpisaliśmy przetargi i spełniliśmy wasze marzenia”. Tylko że wraz z tym nastąpiło także obniżenie standardów i na rynku znalazło się wiele firm do tego nieprzygotowanych, ceny obniżyły się do poziomów nierealnych.

- To nie jest tak, że firmy budowlane próbują blokować proces budowlany. To często jest zwykła prośba o decyzje – tłumaczył wydarzenia na placach budów Piotr Kledzik, prezes zarządu Bilfinger Berger Budownictwo. – Niedługo skończą się pieniądze na infrastrukturę drogową, ale szykują się zamówienia na infrastrukturę energetyczną i kolejową. Polska potrzebuje tych inwestycji, a doświadczenie w realizacji programu drogowego mogą pomóc w prawidłowym przygotowaniu tych przedsięwzięć.

Kryterium najniższej ceny doskwiera najbardziej

Szef GDDKiA przyznał, że rzeczywiście najważniejsze jest szybkie podejmowanie decyzji, a nie przewlekanie ich w latach. Obiecał też, że pieniądze dla prowadzonych inwestycji będą wypłacane jak najwcześniej się da, żeby prace mogły być prowadzone dynamicznie, żeby firmy nie dostawały zadyszki. Głośno zastanawiał się też, czy cena jest dobrym kryterium i dlaczego firmom przeszkadzają dzisiaj restrykcyjne umowy:

- Ale gdyby tak nie było, czy rzeczywiście chcecie wpaść w tę drugą rzeczywistość? – pytał zebranych Lech Witecki. - Najsłabszym ogniwem w tym procesie jest człowiek. To jest nieuczciwe, że firmy biorą kontrakty, zakładając z góry, że będą chciały je zmieniać. Dla mnie najważniejsze jest, żeby ta droga była i to jak najlepszej jakości. A dlaczego wspólnym celem nie jest budowa drogi, a zabawa w politykę? Partycypujcie w tworzeniu zapisów kontraktu, negocjujmy wcześniej, pracujmy wspólnie nad tym partnerstwem.


INWESTOR, WYKONAWCA - partnerami w realizacji inwestycji. Prawda czy fałsz? Na tak postawione tytułem konferencji pytanie z sali padały jednoznaczne głosy. “Nie ma partnerstwa. To jest dyktat. Partnerstwo to prawa i obowiązki, a my mamy tylko obowiązki. Poza tym, opóźnienia wynikają z braku decyzji. Większość inwestycji jest realizowana nie w czasie i nie w budżecie. Urzędnicy boją się podejmować decyzje. Niektóre oferty w ogóle nie powinny być ogłaszane. Wymusza się programy naprawcze (czyli stwierdza się winę po stronie wykonawcy), nie ma harmonogramu dostosowawczego do realnej sytuacji na budowie. Cena najniższa jest przez najbliższe lata nie do ruszenia”.

- Konferencja trafiła w idealny moment. Zbliżają się wybory, dlatego nasz głos zaczyna być brany pod uwagę. Patologie są, ale trzeba je przełamywać – podsumował spotkanie Marek Michałowski. - Oprócz prawa trzeba jednak przede wszystkim zmienić zwyczaje ludzkie, nie może też rządzić strach przed CBA, blokujący podejmowanie decyzji i racjonalną ocenę sytuacji. Trzeba dążyć do stworzenia systemu współpracy i sposobów negocjowania na zmieniające się warunki. Budownictwo jest lokomotywą rozwoju danego kraju, dlatego są to rynki chronione. U nas o tym zapomniano…

Jak tak się słucha wykonawców, inwestorów i przedstawicieli urzędów to wydaje się wszyscy mają rację, czyli wychodzi, że racji trzeba szukać gdzieś pośrodku. Polski Związek Pracodawców Budownictwa nie po raz pierwszy stał się tubą środowiska, że źle się dzieje. Może rzeczywiśćie tym razem nie będzie to głos wołającego na puszczy. Należy też miec nadzieję, że nie sprawdza się opinie niektórych pesymistów (realistów?), że obecne procedury przetargowe nie spowodowały, że powstają imitacje dróg i imitacje autostrad...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Nasi Partnerzy polecają
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany