Duńczycy i Holendrzy je stosują, a my... tylko mówimy
Mowa o certyfikatach, które potwierdzają klasę energetyczną budynku. Zobaczmy, jak z wdrożeniem dyrektywy EPBD poradziły sobie inne kraje Unii Europejskiej. W Polsce znowelizowana ustawa Prawo budowlane, zgodna z dyrektywą, zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2009 roku i - aż strach pomyśleć - w dalszym ciągu nie ma do niej przepisów wykonawczych.
Przeglądu dokonała firma BuildDesk. Działa ona od 2001 roku, a od stycznia tego roku ma swoje biuro również w Polsce. Koncentruje się na działalności doradczej, oferuje też narzędzia informatyczne, które mają pomóc w przeprowadzaniu audytów i przygotowywaniu certyfikatów. W BuildDesku twierdzą, że większość Europejczyków obowiązkową certyfikację traktuje bardzo nieufnie. Ale cel jest szczytny i może właśnie to przeważy szalę - chodzi bowiem o promocję budownictwa energooszczędnego i ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
Prace nad wdrożeniem tzw. dyrektywy energetycznej trwają na Malcie i Cyprze, również w Chorwacji, Estonii i we Włoszech. Zalecenia unijne wdrożyły już Niemcy, Litwa, Węgry, Portugalia, Dania, Bułgaria, Portugalia, Holandia, Wielka Brytania, Hiszpania, Szwecja, Finlandia, Belgia, Austria i Czechy. Ze swoich źródeł wiemy, że Wielka Brytania i Belgia mają sprawę przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, bo w tych krajach przepisy nie funkcjonują na całym terytorium (dotyczy to - odpowiednio - Gibraltaru i Walonii - przyp. red.). Grecja za opóźnienia została ukarana.
Z trzech krajów, w których budownictwo energooszczędne ma długą tradycję, a więc Danii, Holandii i Wielkiej Brytanii, certyfikaty energetyczne najwcześniej zaczęto stosować w Danii. Był kwiecień 2006 roku. Gdy wdrażające dyrektywę prawo nabrało ostatecznych kształtów, objęto nim wszystkie lokale, trafiające do sprzedaży. Co pięć lat muszą być certyfikowane obiekty użyteczności publicznej i domy mieszkalne. W przypadku budownictwa wielomieszkaniowego zapotrzebowanie na ciepło określa się nie tylko dla całego bloku, ale i pojedynczych mieszkań. Dyrektywa EPBD skłoniła do kreatywności konstruktorów. - Nowe rozwiązania coraz częściej wykorzystuje się zarówno w domach, jak i obiektach niemieszkalnych. Dzięki kampaniom informacyjnym Duńczycy wiedzą, że tradycyjne nośniki energii opłaca się zastąpić odnawialnymi - mówi Jesper Madsen z firmy BuildDesk w Danii.
W Holandii certyfikaty energetyczne zaczęto stosować pod koniec 2006 roku. By dokument mógł być wydany, budynek musi mieć określony współczynnik charakterystyki energetycznej (EPC, czyli Energy Performance Coefficient) - a to liczy się na podstawie norm NEN 2916 i NEN 5128. W przypadku budynków poddawanych generalnemu remontowi wprowadzono inny wskaźnik, mianowicie EI (Energy Index) - wyliczany na podstawie BRL 9501. Rok 2007 upłynął pod znakiem kampanii, mającej popularyzować certyfikację. I co się okazało? Zainteresowane wprowadzaniem energooszczędnych rozwiązań są tylko spółdzielnie mieszkaniowe. - Zarządcy nieruchomości w spółdzielniach przekonali się, że lokale, które mają certyfikat, łatwiej sprzedać czy wynająć. Spółdzielnie to około 35 proc. całego rynku nieruchomości. Przypuszczamy, że właściciele domów również zaczną korzystać z energooszczędnych rozwiązań, ale to, że ich nie stosują, muszą najpierw odczuć na własnej kieszeni - mówi Khing Go, ekspert BuildDesku z Holandii.
W Holandii jest sześć ośrodków, które przyznają uprawnienia do wykonywania zawodu audytora energetycznego. By nim zostać, trzeba mieć wyższe wykształcenie techniczne i ukończyć specjalny kurs.
Z kolei w Wielkiej Brytanii certyfikaty wystawiają rzeczoznawcy, specjalizujący się w efektywności energetycznej budynków mieszkalnych. Te muszą spełniać określone normy. Chodzi m.in. o poziom emisyjności CO2, wskaźniki wytrzymałości konstrukcji i limity strat ciepła. Budynkom niemieszkalnym wystawia się inne certyfikaty, czyli tzw. DEC (ang. Display Energy Certificates). Przy czym obowiązek certyfikacji dotyczy coraz mniejszej powierzchni: do niedawna były nim objęte gmachy powyżej 10 tys. mkw., od 1 czerwca 2008 roku - powyżej 2,5 tys., a w październiku przepisy mają już uwzględniać przestrzeń powyżej 50 mkw. - Można odnieść wrażenie, że Brytyjczycy nie zdają sobie sprawy z wagi problemu. To było np. widać, kiedy spieszyli się z wyposażaniem domów, tak by mogły być oddane przed 6 kwietnia 2008 roku. Tego dnia zaczęły obowiązywać certyfikaty - komentuje Martin Gibson z brytyjskiego oddziału firmy BuildDesk.
W Polsce stanie się to obowiązkiem od nowego roku. Na razie w popłochu jest przekładany termin wydania rozporządzeń do nowelizacji prawa budowlanego, które wdraża dyrektywę EPBD. Po tym jak 21 stycznia 2008 roku podpisano pierwsze z rozporządzeń - dotyczące szkoleń i egzaminów dla przyszłych audytorów, pozostałe akty miały być gotowe do końca marca, potem do końca maja, następnie do połowy lipca. Kolejny termin to przełom sierpnia i września. Czy się uda? Już nie trzymamy kciuków, ale z zainteresowaniem patrzymy na rozwój sytuacji.
Autor: Ambasada Królestwa Niderlandów w Warszawie