Po prostu lubię być na budowie

2019-03-06 13:14
Joanna Bujak
Autor: F.B.I. Tasbud Joanna Bujak, kierownik projektu, od 1 marca 2017 Dyrektor Regionu w F.B.I. TASBUD

Czy budownictwo rzeczywiście jest męską branżą? Naszym zdaniem to stereotyp i kobiet w branży jest coraz więcej. O tym, jak sobie radzi płeć piękna na budowie, co to znaczy kochać swoją pracę, rozmawiamy z inżynier Joanną Bujak, kierownikiem projektu w F.B.I. TASBUD S.A. (Generalny Wykonawca)...

Czy nadal możemy twierdzić, że budownictwo jest zdecydowanie zawodem męskim?
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Ale niestety, taka opinia panuje już na studiach. Sama to słyszałam od wykładowców, że kobieta na studiach technicznych jest tylko po to, żeby znaleźć męża. Nie ukrywam, znalazłam męża na studiach (red.: mąż Pani Joanny nie jest budowlańcem a technologiem drewna), ale nie podobało mi się takie podejście do kobiet ze strony profesorów. Z góry zakładali, że umiemy mniej, nie nadajemy się do zawodu. Między innymi dlatego studia trochę źle mnie nastawiły do budownictwa, ale praca już absolutnie nie, chociaż przez to całe gadanie swoją kobiecość na początku traktowałam nie jako atut, tylko jako przeszkodę. Dopiero kolejne lata pracy uświadomiły mi, że jest zupełnie inaczej. Skoro można korzystać z faktu bycia kobietą, nieważne jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, uważam, że to nawet trzeba. Wiadomo, trzeba mieć wiedzę, być stanowczą, ale jeszcze oprócz tego jesteśmy kobietami. Więc jeżeli nie da się twardą ręką, to można poprosić, a kobiecie przecież się nie odmawia.

Jak trafiła Pani na budowę?
Przez przypadek. Skończyłam liceum ogólnokształcące, klasę o profilu biologiczno-fizyczno-chemicznym, czyli ukierunkowaną na studiowanie medycyny lub kierunków pokrewnych. W szkole miałam praktyki w szpitalu i stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie. Wtedy ktoś z rodziny zachwalał mi SGGW jako super uczelnię, mającą świetny kampus i kreatywnych ludzi. To mi wystarczyło, bo młody człowiek po liceum nie ma jeszcze sprecyzowanego kierunku, o ile tego kierunku nie wyznaczą mu jakieś tradycje rodzinne. Poszłam więc na inżynierię środowiska, studia jednak mnie rozczarowały, ale postanowiłam je skończyć z tytułem inżyniera. Na studiach miałam przedmioty związane z wodą, typowe dla inżynierii środowiska, ale też związane z budownictwem. I zawsze bardziej mnie ciągnęło do tych przedmiotów budowlanych. Postanowiłam więc pójść w tym kierunku na studia magisterskie. Jednak dopiero pójście do pracy i doświadczenie budowy na własnej skórze uświadomiło mi, że to jest to co naprawdę lubię. Dzisiaj tak naprawdę mogę powiedzieć, że kocham to co robię. Po prostu lubię być na budowie.

Kobieta na budowie
Autor: brak danych Joanna Bujak: Po prostu lubię być na budowie

Żeby się uczyć potrzebni są na budowie prawdziwi mistrzowie, a podobno takich zaczyna brakować.
Wybrałam zaoczne budowlane studia magisterskie, bo chciałam pójść do pracy. Uważam, że mam dużo szczęścia w życiu, bo pracę na budowie znalazłam w 20 minut od wysłania CV, tak szybko zadzwonili do mnie z firmy. I dalej też mi się poszczęściło, bo trafiłam na bardzo dobrego kierownika budowy. Śmiem twierdzić, że takich osób jest już niewiele. Myślę, że to również dzięki niemu zyskałam bardzo pozytywne nastawienie do pracy w budownictwie. Bo oprócz tego, że on miał ogromną wiedzę, to naprawdę kochał swoją robotę, był prawdziwym pasjonatem budownictwa który z chęcią dzielił się umiejętnościami. Nie było mowy, że jak czegoś nie wiedziałam, czy zadałam jakieś głupie pytanie, to się tym denerwował lub traktował mnie z politowaniem. Siedział, tłumaczył, był cierpliwy, traktował mnie jak swojego osobistego ucznia. Mój pierwszy kierownik ma duży udział w kształtowaniu mojej budowlanej pasji.

A jak inni na budowie Panią traktowali czy traktują? Wchodzi młoda, piękna, można rzec wręcza filigranowa kobieta, w dodatku blondynka... Biorą Panią na poważnie?
Nie miałam takich sytuacji. Może zdarzyło się kilka jakiś głupich tekstów, ale ja bardzo dobrze się bronię. Sądzili, że mnie zawstydzą, a to często ja ich zawstydzałam. Tyle.

Tak właśnie zdobywa się szacunek... Teraz pełni Pani funkcję kierownika projektu. Co należy do Pani obowiązków?
Moje stanowisko to funkcja menedżerska, najwyższa w hierarchii budowy. Kierownik projektu zarządza budową, pilnuje żeby budowa była realizowana w terminie i żeby spinał się budżet, jest odpowiedzialny za kontraktowanie wszystkich robót. Podlegają nam więc kierownicy budowy i cała kadra inżynierów. Tak naprawdę nie musimy przebywać fizycznie na budowie, bo wszystkie te zadania, które wymieniłam, można w zasadzie wykonywać zza biurka. Ja jednak nie wyobrażam sobie takiego stylu pracy, bo żeby być naprawdę dobrym kierownikiem projektu, nie można nie wiedzieć co się na budowie dzieje. Często jest tak, że odpowiadamy też za jakąś optymalizację kosztów, za to, że trzeba coś gdzieś zmienić, zamienić, czy to technologię czy materiał, czyli na tym też muszę się znać, wiedzieć jak to zrobić. Ja po budowie dużo chodzę. I jedyne co mi w tym przeszkadza, to zbrojenie – mam za małe stopy i wpadam pomiędzy pręty.

W funkcję, którą Pani pełni na budowie z założenia wpisany jest konflikt, czyli łatwo nie jest. Jakie cechy charakteru pomagają Pani w pracy?
I to, niestety, nie będą pozytywne cechy. Jestem strasznie zawzięta. Jestem impulsywna, ale nad tym pracuję. Jestem uparta, muszę postawić na swoim. Ale jeżeli ktoś potrafi mnie przekonać, wytłumaczy, ma argumenty i potrafi je obronić, to wtedy dyskutuję i potrafię przyznać rację. Moja zawziętość polega zaś na tym, że nie odpuszczam. Jeżeli jest jakiś termin na wykonanie zadania, a wszystko się wali, nic nie idzie tak jak powinno, to walę ręką w stół i mówię: słuchajcie, musimy to zrobić, chociażby nie wiem co się działo, musimy coś wymyślić, koniec kropka.

Czy za takie sytuacje nie lubią Pani na budowie?
Mnie się wydaje, że wręcz odwrotnie, że właśnie jestem lubiana. Żeby mieć swój zespół, żeby ten zespół pracował trzeba, przede wszystkim, pokazać swoje zaangażowanie. Być nie tylko osobą, która w hierarchii stoi wyżej i wydaje polecenia, ale jest z tym zespołem w każdej sytuacji, szczególnie w trudnej. Najczęściej się to zdarza pod koniec realizacji, bo zawsze brakuje czasu. Często zdarza się, że nawalają nam ekipy zewnętrzne, bo nie mają takiego poczucia odpowiedzialności jak my. I wtedy również nadzór - chociaż nie powinno się tak robić, bo nadzór powinien być nadzorem - z wałkami czy pędzlami włącza się w prace wykończeniowe. Bo trzeba, bo jest termin, to nasz punkt honoru, żeby go dotrzymać. Moje zaangażowanie działa mobilizująco na ekipę i tak powinno być. Zdradzę też, że moją pasją do pracy na budowie zaraziłam młodszą siostrę, która jest inżynierem budownictwa.

Dopiero co skończyła Pani 30 lat i ma na swoim koncie w roli kierownika projektu budów przynajmniej pięć budów. A nie chce Pani zrobić uprawnień budowlanych, by kiedyś zostać kierownikiem budowy?
Uprawnienia chcę zrobić, ale kierownikiem budowy absolutnie nie chcę być. Uważam, że ktoś kto jest kierownikiem kontraktu nie może być kierownikiem budowy. Obie te funkcje charakteryzuje zupełnie inne myślenie o budowie. Dla kierownika budowy najważniejsze jest, żeby wszystko było wykonane poprawnie technicznie, bo on odpowiada swoimi uprawnieniami, żeby katastrofy budowlanej nie było. Dla kierownika budowy koszty nie są najważniejsze. Może nie powinnam tak mówić o swoich kolegach czy koleżankach, ale jednak tak jest. Kierownikowi budowy byłoby najlepiej, żeby wszystko szło prosto i łatwo, nawet gdyby wymagałoby to większego wkładu finansowego. I tu potrzebna jest osoba z innym punktem widzenia, która powie: hola, hola, stop! Czasami można zrobić coś inaczej, pokombinować, podzielić na kilka firm, będzie trudniej, ale tzw. kasy będzie z tego więcej. Niestety, nie budujemy bowiem dla przyjemności, tylko żeby zarobić. Muszą być te dwie funkcje żeby się ze sobą równoważyły. Też nie może być tak, aby na budowie był tylko kierownik kontraktu nawet z uprawnieniami bez kierownika budowy, bo wtedy tylko by liczył pieniądze. Nie patrzyłby na tę techniczną stronę, że może lepiej zrobić czasami drożej, ale będzie potem bezpieczniej. Nie chciałabym być kierownikiem budowy, bo do tego trzeba mieć inne predyspozycje. Od początku jakoś tak moja droga kariery się toczyła, że byłam przez szefów ustawiana w stronę kierownictwa projektu. Uprawnienia jednak chciałabym zrobić, mam już nawet zaliczoną odpowiednią praktykę, ale nie mam czasu na przygotowania do egzaminu.

A czy ma Pani jeszcze czas na cokolwiek poza pracą?
Nie mam na nic czasu, chociaż na jakieś inne niż praca pasje miałabym nawet ochotę. Na przykład uwielbiam tańczyć. Lubię też dobre książki, a szczególnie thrillery medyczne. Czytałam namiętnie i dużo dopóki jeździłam komunikacją miejską, ale i to odpadło, gdy przesiadłam się do samochodu. Lubię sprzątać, bo to mnie uspokaja i odpręża po trudnościach w pracy. I od razu mówię, że za gotowaniem nie przepadam...

Na koniec zadam Pani pytanie, które było punktem wyjścia do rozmowy – jak ma się kobieta na budowie?
Kobieta na budowie ma się bardzo dobrze! Chciałam też podkreślić, że firma w której pracuję jest bardzo prokobieca. Kierownictwo przekonało się, że kobiety są równie dobrymi inżynierami jak mężczyźni, a do tego są dokładne, skrupulatne, rzetelne, a tych cech niektórym panom brakuje. W mojej firmie na stanowiskach kierowników projektu jesteśmy trzy, a na stanowiskach inżynierskich na tyle dużo, że nawet na szybko nie policzę.

Nie jest to naszą zasługą, ale wkrótce po rozmowie z nami Joanna Bujak decyzją zarządu spółki F.B.I. TASBUD objęła w firmie stanowisko Dyrektora Regionu.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej