W budownictwie długi na ponad miliard złotych

2015-08-19 13:10
pieniadze
Autor: http://thinkstockphotos.com/ ustawa o kredycie hipotecznym

Zatory płatnicze w budownictwie ciągną się już od kilku lat. Co prawda upadłości notuje się nieco mniej z tego powodu, ale zjawisko trwa, a w budownictwie nawet wzmaga się na sile, z roku na rok rośnie kwotowo zadłużenie w branży. Jak podał Krajowy Rejestr Długów (KRD) obecnie wynosi ono 1 mld 23 mln zł i wciąż rośnie.

Jak twierdzi Krajowy Rejestr Długów, aż 83% firm budowlanych ma problemy z odzyskiwaniem należnej im zapłaty za wykonane roboty. Dotkliwość i ciągłość tego zjawiska zaczęła utrwalać pesymistyczne nastroje w firmach budowlanych, co do poprawy ich sytuacji. 
Z danych KRD wynika, że w roku 2015 zadłużenie firm z sektora budowlanego wzrosło o 136 mln zł, a do rejestru „budowlanego” dopisano około 31 tys. dłużników, czyli na jedną z nich przypada blisko 5 zobowiązań, zaś średnie zadłużenie firmy wynosi 33 tys. zł. Analizy pokazują, że firmy budowlane z płatnościami zalegają najczęściej firmom windykacyjnym, które odkupiły dług od pierwotnych wierzycieli.
Jednak firmy budowlane to nie tylko dłużnicy, ale również wierzyciele. Ich należności szacowane są na ponad 363 mln zł. Trzeba też dodać, że w II kwartale tego roku ponad 30% wszystkich faktur w tej branży było przeterminowanych, a średni okres ich spłaty wynosi prawie 4 miesiące i 24 dni (to o 18 dni dłużej niż na początku roku). Eksperci KRD uważają, że gdyby nie opóźnienia w płatnościach, firmy budowlane mogłyby zaoszczędzić ponad 10% swoich kosztów. Tu też przeprowadzono analizy, kto nie płaci firmom budowlanym. Otóż, najczęściej są to... inne firmy budowlane. Podwykonawcom ich zleceniodawcy na dzisiaj są winni prawie 200 mln zł. Kolejne grupy dłużników to firmy z sektora przemysłowego – 53 mln zł oraz handlowcy – 38 mln zł.

Relacje między wierzycielami a dlużnikami stały się ponadto elementem strategii finansowej firm.
– Kiedyś wstrzymywanie płatności bardzo źle świadczyło o kondycji firmy i negatywnie wpływało na jej wizerunek. Obecnie bardzo wiele dużych firm kredytuje swoją działalność, celowo spóźniając się z zapłatą. Najbardziej przeszkadza to mniejszym podmiotom, dla których brak zapłaty oznacza m.in. brak pieniędzy na pensje dla pracowników czy środków na pokrycie bieżących kosztów – komentuje to zjawisko  Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów. Prawie 40% firm narzeka na utrudnienia w wprowadzeniu bieżącej działalności w związku z zatorami płatniczymi.

Inną przyczyną powstawania dziur w firmowych kasach okazują się źle bądź „niepartnersko” skonstruowane umowy pomiędzy kontrahentami.
– Dzieje się tak dlatego, że w obawie przed utratą zlecenia, mniejsi przedsiębiorcy godzą się na gorsze warunki umów, czyli na przykład przetrzymanie kaucji, wydłużenie terminów zapłaty, niekorzystne zapisy dotyczące udzielania gwarancji – tłumaczy Waldemar Sokołowski, prezes programu Rzetelna Firma, do którego należy wiele firm budowlanych. Ponadto właściciele mniejszych firm przyznają się do tego, że często tolerują brak płatności w terminie, mając nadzieję, że w końcu jednak wpłynie na konto. Eksperci sygnalizują, że taka postawa jest błędna, bo dłużnicy często nie zamierzają płacić w ogóle i w międzyczasie ogłaszają upadłość. KRD podaje, że w przypadku długów przeterminowanych do 3 miesięcy spłacanych jest około 72% zaległości, a w przypadku długów starszych niż rok tylko 26%. Trzeba w tym miejscu dodać, że powyżej roku przeterminowanych jest obecnie 22% nieuregulowanych należności firm budowlanych.

Jednak wiele problemów firm budowlanych w płatnościami pojawia się „na własne życzenie”, a potem trzeba szukać pomocy firm windykacyjnych. 
– Blisko 11% spraw to te zlecone przez firmy z branży budowlanej – zdradza Radosław Koński, dyrektor w firmie windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. – Ich problemy bardzo często wynikają z tego, że zlecenia na wykonanie prac przyjmują bez podpisania umowy lub jest ona zbyt ogólna. Jeden z naszych klientów starał się odzyskać od kontrahenta pieniądze za wykonaną przez siebie pracę o wartości ponad 600 tys. złotych. Problem w tym, że umowa została spisana na serwetce i składała się z jednego zdania: „zlecenie na budowę wiaduktu”. Windykacja dla tej branży różni się od innych, ponieważ występuje tu szereg zawiłości, angażuje się podwykonawców, a odbiór prac zależy od zleceniodawcy, który często szuka wymówek w jakości ich wykonania.

Jak widać, nie tylko koniunktura jest wskaźnikiem sytuacji w budownictwie, wydaje się nawet, że stan zadłużenia w branży jest obecnie lepszym barometrem. 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej