Te 4 zmiany zwalczą patoparkowanie w miastach? Miejska Agenda Parkingowa postuluje m.in. wyższe mandaty

2024-04-16 14:27

Jak walczyć z patoparkowaniem w miastach? Według Miejskiej Agendy Parkingowej źródłem problemu są przestarzałe przepisy, m.in. za niskie mandaty. Żeby zachęcić do zmian, aktywiści zorganizowali niezwykłą akcję – zaparkowali obklejony plakatami samochód na środku reprezentacyjnego placu Pięciu Rogów w Warszawie.

Murator Remontuje: Przeróbki elektryczne dla każdego
Materiał sponsorowany

Spis treści

  1. Patoparkowanie w miastach to wina przepisów? Dowodem stare auto na placu Pięciu Rogów
  2. Przepisy z czasów PRL-u i niskie mandaty za parkowanie
  3. Cztery zmiany, które mogą ukrócić patoparkowanie

Patoparkowanie w miastach to wina przepisów? Dowodem stare auto na placu Pięciu Rogów

Czy można mimo zakazu zaparkować stary, rozklekotany samochód pośrodku reprezentacyjnego placu i stać tak przez wiele godzin? Jak najbardziej, co 15 kwietnia 2024 r. udowodnili przedstawiciele Miejskiej Agendy Parkingowej. Choć zaparkowali samochód w miejscu zabronionym, na oczach straży miejskiej, jedyną konsekwencją był mandat w wysokości 100 zł, o który zresztą sami poprosili. Samochód nie został odholowany i mógł bezkarnie stać na placu dalej – w teorii choćby i miesiącami. W ten sposób aktywiści chcieli pokazać absurdy, do jakich dochodzi z powodu przestarzałych przepisów dotyczące parkowania.

– W przeciwieństwie do strefy płatnego parkowania, gdzie za każdy dzień dostajesz kolejne 200 zł, to mandat dostaję za czynność, no a ja zaparkowałem raz – mówi w rozmowie z „Podcastem Miejskim” organizator akcji, Szymon Nieradka z Miejskiej Agendy Parkingowej. – Nie ma tutaj tabliczki T-24 (…), ja nie stwarzam zagrożenia, samochód jest sprawny, nie ciekną z niego żadne płyny, ma OC, więc mogę sobie stać.

Przedstawiciele Agendy zwracają uwagę, że przestarzałe przepisy o parkowaniu szkodzą i pieszym, i kierowcom. Ci pierwsi muszą przeciskać się wąskimi chodnikami zastawionymi przez nielegalnie zaparkowane pojazdy, ci drudzy z kolei płacą za legalne parkowanie tylko po to, by codziennie widzieć, jak ktoś inny parkuje nielegalnie – bezkarnie i za darmo.

– Osoba, która w naszym kraju uczciwie płaci za miejsce postojowe jest… nie chcę mówić „frajerem”, ale tak jest traktowana przez przepisy – kwituje sytuację Nieradka.

Innym skutkiem ubocznym problemu patoparkowania jest tzw. słupkoza, czyli masowe stawianie na miejskich chodnikach nieestetycznych słupków. Według aktywistów wszechobecne słupki byłyby zbędne, gdyby nielegalnie parkujący kierowcy mieli motywację do przestrzegania przepisów. To wymagałoby jednak zmian w prawie.

– To nie jest wina straży miejskiej i to nie jest wina samorządu – podkreśla przedstawiciel MAP. – Samorządy nie mają innych narzędzi do kreowania polityki parkingowej niż stawianie słupków.

Przepisy z czasów PRL-u i niskie mandaty za parkowanie

Jak podkreślają przedstawiciele MAP, część obecnych przepisów regulujących parkowanie w miastach pochodzi z 1967 r. Nic zatem dziwnego, że nie przystają do współczesnych realiów i pozwalają na tak częste w Polsce nielegalne parkowanie, a zwłaszcza tzw. patoparkowanie – zostawianie aut m.in. na przystankach komunikacji miejskiej czy przejściach dla pieszych.

Dodatkową zachętą do łamania prawa są niskie stawki mandatów za parkowanie, które nie zmieniły się od 2003 r., choć pensja minimalna wzrosła od tamtej pory kilkakrotnie. Typowy mandat za parkowanie wynosi 100 zł – niezależnie od tego, jak długo samochód stoi w zabronionym miejscu. Można więc powiedzieć, że nielegalne parkowanie opłaca się bardziej niż legalne. Szymon Nieradka w rozmowie z „Podcastem Miejskim” zwraca nawet z przekąsem uwagę, że nielegalnie zaparkowana „przyczepa kempingowa stanowiłaby najtańszą mikrokawalerkę w Polsce”.

– Mandat za nieprawidłowe parkowanie jest niższy od opłaty dodatkowej za złamanie regulaminu parkowania w SPP. Mandat za nieprawidłowe parkowanie również jest wielokrotnie niższy niż kara finansowa za jazdę bez biletu w środku komunikacji zbiorowej (np. 550 w Katowicach oraz 400 zł w Szczecinie) – można przeczytać na stronie MAP.

Co gorsza, nielegalne parkowanie w praktyce nieraz okazuje darmowe – ryzyko otrzymania mandatu za parkowanie jest bardzo niskie, co oznacza, że zwykle nie trzeba się bać nawet stuzłotowego mandatu. To wina nie tylko braków kadrowych w strażach miejskich, ale też – ponownie – niejasnych i przestarzałych przepisów. Przykładowo straż miejska niewiele może zrobić kierowcy parkującemu na trawniku, ponieważ żeby nałożyć karę, musiałaby najpierw wykazać, że doszło do uszkodzenia zieleni.

– Prawdopodobieństwo otrzymania mandatu na terenie całego miasta za nielegalne parkowanie wynosi około 4% – podkreśla Nieradka z MAP.

Cztery zmiany, które mogą ukrócić patoparkowanie

Zdaniem przedstawicieli Miejskiej Agendy Parkingowej problem patoparkowania można rozwiązać za pomocą stosunkowo niewielkich zmian w prawie. Najpierw jednak należałoby przekonać polityków, że takie zmiany warto wprowadzić, co wymaga nagłaśniania problemu.

– Przepisy związane z parkowaniem, które od 20 lat tkwią w przeszłości i nie były od tego czasu w większości nowelizowane, tworzą nierówności, które dotykają także kierowców – podkreśla Nieradka. – Uczciwie płacący kierowcy są na najgorszej pozycji tutaj. Nie opłaca się w naszym kraju uczciwie płacić za postój. A piesi z tego tytułu dostają rykoszetem.

Jakich zmian w prawie chcieliby aktywiści? Cztery postulaty Miejskiej Agendy Parkingowej to:

  1. Wprowadzenie zasady, że każda osoba parkująca w strefie płatnego parkowania, ale poza wyznaczonymi miejscami, płaci wysoką opłatę dodatkową określoną w regulaminie SPP. Ma to zniechęcać do parkowania w miejscach niedozwolonych w obrębie SPP.
  2. Usunięcie przepisu z lat 60., który pozwala na parkowanie na chodniku pod warunkiem pozostawienia 1,5 m wolnego chodnika. W zamian wprowadzenie przepisu, który pozwala na postój na chodniku wyłącznie w miejscach wyznaczonych (infrastrukturą lub znakami).
  3. Waloryzacja taryfikatora mandatów za parkowanie, żeby kary za łamanie przepisów przystawały do współczesnych realiów. Minimalny mandat za parkowanie miałby wzrosnąć ze 100 zł do 300 zł, a z kolei recydywa skutkowałaby znacznie wyższymi karami finansowymi dla sprawcy.
  4. Dodanie przepisów, które umożliwią łatwe karanie za parkowanie na zieleni miejskiej i wprowadzenie wysokiego mandatu (1000 zł) za niszczenie lub uszkadzanie roślinności autem.

Zdaniem przedstawicieli MAP powyższe zmiany w prawie pozwoliłyby zapobiegać patoparkowaniu i zachęcać do przestrzegania przepisów. Dodatkowym pozytywnym skutkiem byłoby zwiększenie rotacji miejsc postojowych w SPP. Jeśli wysokie kary utrudnią nielegalne parkowanie w SPP, więcej osób będzie wybierać miejsca legalne, a ponieważ są one płatne, będzie motywacja do szybszego zwalniania tych miejsc. W ten sposób przestanie się opłacać np. zaparkowanie auta na cały dzień w SPP.

– Każda osoba, która szuka miejsca postojowego i kręci się w kółko, powinna popierać Agendę Parkingową, którą postuluję. Tam są cztery bardzo konkretne postulaty, które powodują, że osoby, które chcą zapłacić i uczciwie chciałyby zapłacić za to – jak większość kierowców – będą mogły znaleźć to miejsce, a nasze miasta nie będą zapchane nielegalnie zaparkowanymi samochodami – podsumowuje Nieradka.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej