Komentarz Jakuba Pyżalskiego, prezesa zarządu Family House, spółki która łączy działalność deweloperską i budowlaną. Jako jedna z nielicznych w Poznaniu, jest generalnym wykonawcą wszystkich swoich inwestycji:
"Otwarcie niemieckiego rynku pracy będzie poważnym wyzwaniem dla wielu właścicieli firm budowlanych. Branża budowlana jest najłatwiejsza do pozyskania przez Niemców choćby ze względu na wysokość wynagrodzenia. U nas dostaje się do 18 złotych za godzinę, a w Niemczech na starcie to jest 11-12 euro. Oczywiście można podwyższyć wypłaty polskim fachowcom, żeby nie uciekali za granicę, ale to by natychmiast odbiło się na cenie mieszkań czy dróg, czego klienci by nie znieśli.
W najbliższych miesiącach okaże się, na ile trwałe relacje zawodowe udało im się stworzyć z pracownikami. Od początku istnienia Family House, dbamy by były one jak najlepsze. Troszczymy się o podwładnych. Wszyscy są zatrudnieni na umowę o pracę. Mają zagwarantowane pełne zabezpieczenie socjalne i możliwość rozwoju kariery zawodowej. Mimo tego liczę się z faktem, że kilkanaście osób spośród 200 zatrudnionych w firmie, może zdecydować się na wyjazd za zachodnią granicę. Jednak te wyjazdy nie powinny zagrozić Family House, ponieważ wciąż jest wiele osób gotowych podjąć pracę na budowie.
Nie jesteśmy w stanie konkurować z Niemcami pod względem wysokości płac. W związku z tym konieczne są pozapłacowe bodźce, takie jak możliwość rozwoju zawodowego czy pewność zatrudnienia. Jeżeli pracownik wie, że ma stabilną pracę, zagwarantowane dobre warunki do jej wykonywania a do tego pakiet dodatkowych świadczeń socjalnych, ryzyko że z dnia na dzień wyjedzie za granicę, jest sprowadzone niemal do minimum. Niebagatelne znaczenie ma też jakość sprzętu używanego na budowach. Nasi pracownicy korzystają z najnowszych zdobyczy techniki budowlanej.
Ci pracodawcy, którzy dopiero teraz sobie przypomną o podwładnych, będą mieli kłopoty. Największe perturbacje czekają firmy, które swą działalność opierają na podwykonawcach lub zatrudniają ludzi na czarno. Brak umów na konkretne roboty rodzi ryzyko zejścia z placu budowy przez wynajętą ekipę z dnia na dzień bez możliwości wyciagnięcia wobec niej konsekwencji. Jedno jest pewne, rynek nie znosi próżni i z czasem cała sytuacja wróci do normy."