Metropolie zmieniają charakter
Polskie miasta pustoszeją. Powoli staje się to faktem. Z jednej strony ludzie nie chcą mieszkać w centrach głośnych miast, z drugiej puste mieszkania zaczynają zmieniać swój charakter, stając się lokalami użytkowymi.
Od zawsze istniała migracja ludności ze wsi do centrum miast. W znacznej mierze miało to podłoże ekonomiczne. Jednakże z początkiem lat 90-tych proces ten uległ odwróceniu i zaczęły rosnąć polskie przedmieścia. Czy było to związane z końcem PRL-u? Po części tak, gdyż uwolnienie rynku motoryzacyjnego wpłynęło na zwiększoną mobilność społeczeństwa. Dodatkowo wraz ze wzrostem zatłoczenia miast rosła powoli potrzeba ciszy i spokoju. Gwarantem tego były przedmieścia, bądź podmiejskie wsie. Kolejny boom wyprowadzek z centrów aglomeracji to koniec lat 90. Tak zaczęły powstawać podmiejskie osiedla domków jedno- i wielorodzinnych, które stały się sypialniami wielkich miast. Jest jeszcze jeden istotny aspekt - ekonomiczny, który wpłynął na wzrost osadnictwa w podmiejskich gminach.
- W Poznaniu cena ok. 100 metrowego nowego mieszkania w centrum kształtuje się na porównywalnym poziomie, co podmiejski domek. Nic więc dziwnego, że skoro można mieć w zbliżonej cenie co mieszkanie w centrum, domek z ogródkiem, albo mieszkanie z ogrodem w urokliwym miejscu, to większość wybiera przedmieścia i podpoznańskie miejscowości - mówi Barbara Kielczyk, redaktor naczelna portalu poznańskie-nieruchomości.pl.
Faktem jest, że coraz więcej deweloperów w swojej ofercie ma inwestycje, których wizytówką jest cisza i spokój przedmieść w otoczeniu zieleni lasów.
W miejsce dawnych mieszkańców pojawiają się nowi najemcy. Powoduje to, że centra miast zatracają swój tradycyjny charakter, stając się mieszanką biznesu, usług i rozrywki. Niejednokrotnie całe kamienice przerabiane są na kluby bądź restauracje. W miejscu kilkusetmetrowych mieszkań pojawiają się biura. Te jednak nie zawsze spełniają oczekiwania coraz bardziej wymagających najemców, a co ważniejsze liczba lokali w kamienicach, nigdy nie będzie w stanie sprostać zapotrzebowaniu na powierzchnie biurowe. Dodatkowym problem historycznych centrów miast są kwestie komunikacyjne. Z jednej strony związane z niedoborem miejsc parkingowych, a także coraz częstszym zakorkowaniem samego centrum, z drugiej z siecią transportu publicznego. O ile jej rozwój w poszczególnych ośrodkach jest zróżnicowany, to w większości przypadków - głównie na skutek małej przepustowości wąskich śródmiejskich ulic, transport publiczny nie zapewnia szybkiego przemieszczania się, bo również stoi w korkach. O ile w ciągu dnia przez aorty miejskich ulic przemieszczają się rzesze ludzi, o tyle w nocy świecą one pustkami. Jest to najzwyczajniej wynikiem tego, że ludzie pracują w centrum, ale tam nie mieszkają.
Na tle pozostałych ośrodków miejskich, Poznań i tak wygląda nienajgorzej. W stolicy Wielkopolski, tak jak i w innych akademickich miastach, sytuacje zmieniają studenci. To dzięki tej 140-tysięcznej rzeszy ludzi, mniej atrakcyjne mieszkania w samym centrum, znajdują nowych najemców. To oni też w większości stają się klientami śródmiejskich klubów i pubów - zwłaszcza w środku tygodnia.
Jest jeszcze jeden aspekt, o którym często się zapomina, czyli budynki użyteczności publicznej. Pustoszenie centrów miast odbija się bezpośrednio na zmniejszeniu liczby dzieci w przedszkolach, czy szkolnych ławach. Nie mówiąc już o parafianach śródmiejskich kościołów. Mieszkania wiernych zamieniają się bowiem w biura i lokale użytkowe. Wydaje się, że proces pustoszenia centrów miast jest nieunikniony. Polska jest jednak dopiero w fazie początkowej tego procesu i problem, choć wciąż mało zauważalny to jednak istnieje.