Hossa jak zwykle pożądana
Dla giełdowych inwestorów rok 2007 był bardzo nerwowy. O ile jego początek był udany, a ceny wielu akcji - w tym zwłaszcza firm budowlanych i deweloperów - siłą rozpędu ustanawiały historyczne maksima, o tyle już w lipcu na poważnie zaczęto mówić o bessie, a głosy te nasiliły się jesienią, kiedy kursy wielu spółek pospadały do poziomów najniższych w roku.
Mijający właśnie 2007 rok zapamiętamy przede wszystkim jako czas - mniej lub bardziej udanych - debiutów spółek branży budowlanej na Giełdzie Papierów Wartościowych. A czekaliśmy na nie długo. Od 2004 r., kiedy na parkiecie pojawiło się PBG, inwestorzy nie mogli się doczekać kolejnych, solidnych i dużych firm budowlanych na GPW. Cierpliwość została nagrodzona, bo w tym roku po kapitał sięgnęły Pol-Aqua i Erbud. Zwłaszcza debiut tej ostatniej spółki (pozyskała 125 mln zł) był bardzo efektowny, bo na pierwszej sesji kurs akcji wzrósł o ponad 80 proc. Wyniki obu firm i rozsądny sposób, w jaki wydają pieniądze, powierzone przez nowych akcjonariuszy, potwierdza, że spółki powinny na dobre usadowić się w czołówce giełdowej branży.
Było różnie, czasem euforycznie, czasem i nerwowo. W pierwszym kwartale wraz z wyhamowaniem dynamicznego wzrostu cen nieruchomości skończyła się hossa deweloperów. W kolejnych miesiącach portfele ich akcjonariuszy mocno ucierpiały, także dlatego, że kilka firm (m.in. Gant) nie potrafiło się wywiązać ze złożonych obietnic. To także skutek zbyt wygórowanych oczekiwań: inwestorzy domagali się natychmiastowych zysków, tymczasem przegrzanie koniunktury spowoduje, że zyski przyjdą później i z dużym prawdopodobieństwem będą niższe, niż na to liczono.
A jak będzie w 2008 roku? Jak zwykle, czas pokaże...