EURO 2012 będzie, tylko na jakim ono będzie poziomie?

2008-07-15 17:41

Coraz głośniej mówi się, że "nasze" EURO odbędzie się, tylko nie wiadomo gdzie, a Włosi chętnie przejmą od nas organizację tych mistrzostw. Minęły bowiem trzy miesiące od dnia ogłoszenia (18 kwietnia) gospodarzy tej imprezy i właściwie stoimy w tym samym miejscu, z tym że ogólna radość z tego faktu przemieniła się w lęk, czy aby to nie będzie w świecie na dużą skalę kompromitacja.

Właściwie są dwie strony tego medalu. Jedną jest strona rządowa, która po zapowiedziach, że pieniądze się znajdą i szybko zostaną stworzone przepisy ułatwiające realizację wszelkich przedsięwzięć i inwestycji na EURO. Premier zapowiedział pakiet, w którym zostaną określone priorytety inwestycyjne. Potem. zaczął się strajk lekarzy, później był szczyt UE w Brukseli i impreza przegrała "z pierwiastkiem", do strajkujących dołączyły pielęgniarki. Rząd miał się więc czym zajmować. Sejm, który miał szybko uchwalać konieczne przepisy, zapowiedział wakacje do końca sierpnia. Dobrze, że w międzyczasie premier powołał siebie na szefa Komitetu Organizacyjnego EURO 2012, a minister sportu powołał szefa Sztabu EURO 2012. Przynajmniej ktoś to oficjalnie firmuje, chociaż rzadko mamy okazję słyszeć, co ta strona ma do powiedzenia. 

Ta druga strona jest zdecydowanie bardziej aktywna, mogłaby nawet bardziej, ale jest blokowana przez tę pierwszą i za chwilę dojdzie do faulu. Należy się za to żółta kartka. A na poważnie, to całkiem nieźle rozkręcają się inwestycje w Gdańsku, Wrocławiu i Poznaniu. Warszawa, która wciąż zgadza się na handel na Stadionie Dziesięciolecia, nie posunęła się więc do przodu ze Stadionem Narodowym, a obecny "kocioł" komunikacyjny nie nastraja optymistycznie nawet w pięcioletniej perspektywie. Obok tego odbywają się spotkania i konferencje organizowane przez różne gremia dla poszczególnych uczestników przygotowań do EURO 2012 (i jak dotychczas nie uczestniczą w nich, choć są zapraszani, przedstawiciele strony rządowej).

Jednym z takich właśnie przedsięwzięć była specjalna konferencja zorganizowana przez EUROBUILD Poland przeprowadzona pod hasłem "Investment opportunities related to EURO 2012" (inwestycyjne sposobności związane z ...).

Joao Morais , przedstawiciel komitetu organizacyjnego EURO 2004 w Portugalii

Że rzecz dotyczy piłki nożnej, nie pozwolił zapomnieć uczestnikom tego spotkania na otwarciu, jeszcze optymistycznie nastawiony Michał Listkiewicz, prezes PZPN. Ale jak wielkie przed Polską stoi wyzwanie, zebranym uświadomił dopiero Joao Morais , przedstawiciel komitetu organizacyjnego EURO 2004 w Portugalii.

Portugalia wydała na przygotowanie mistrzostw (łącznie z niezbędnymi inwestycjami) 965 mln euro. Udział rządu w tych inwestycjach był na poziomie 20-25%. Budżet początkowy został ustalony na 100 mln euro, czyli koszty były dziesięciokrotnie wyższe. Impreza wygenerowała 40 tys. nowych miejsc pracy, co przy recesji (w jakiej w dalszym ciągu jest jeszcze gospodarka Portugalii) było imponującym wynikiem. Od 2004 roku o 20 % wzrosły przychody z turystyki. Joao Moranis pocieszał zebranych, że Portugalczycy zabrali się do roboty w podobnym momencie, czyli na 5 lat przed. Mieli do wybudowania 10 stadionów - my mamy tylko 4 (może 6). Oni byli pionierami w uruchamianiu funduszy unijnych, my już skorzystamy z dobrze funkcjonującej "machiny". W każdym bądź razie warto skorzystać, a właściwie nie można nie skorzystać, z szansy jaką będzie dla Polski EURO 2012. Jednak jest to ogromne przedsięwzięcie tak inwestycyjne, jak i logistyczne. I nie chodzi tylko o pryncypia typu drogi, lotniska i hotele. Znacznie trudniejszym wydaje się organizacja zaplecza rozgrywających się zawodów. No bo wyobraźmy sobie mecz inauguracyjny w Warszawie. Na stadion udaje się dodatkowe 70 tys. ludzi. Trzeba ich przetransportować z hoteli, dworców i lotniska, umożliwić dojazd samochodem. Imprezę obsługuje 10 tys. dziennikarzy (tyle było akredytacji w Portugalii) i kilka tysięcy wolontariuszy (na EURO 2004 było ich 4 tys.). Wysoki standard infrastruktury określają odpowiednie przepisy (coś w rodzaju, że wszystkie toalety publiczne w odległości do 1 km od stadionu muszą być przystosowane dla osób niepełnosprawnych).

I właśnie na taką listę preferencji czekają uczestnicy przygotowań polskiego EURO. Na szczęście też robią swoje, tak dużo i szybko, na ile im pozwalają kompetencje i fundusze. Wiadomo, że najwięcej nerwowości wzbudzają duże inwestycje, ale przedstawiciele miast uspakajają.

 

Od lewej:

Jan Kulig, Urząd Miasta Stołecznego Warszawy, Biuro Rozwoju Miasta; Maciej Lisicki, zastępca prezydenta Gdańska; Wojciech Adamski, wiceprezydent Wrocławia; Maciej Frankiewicz, zastępca prezydenta Poznania - dyskusję prowadzi Ewa Andrzejewska, Eurobiuld Poland

 

  Gdańsk. - Dla nas najważniejsza jest budowa stadionu - twierdzi Maciej Lisicki, zastępca prezydenta Gdańska. - Trwają już wykupy ostatnich gruntów i wykwaterowania. Stadionu jeszcze nie ma, ale na koniec roku będzie gotowa droga dojazdowa do niego. Większość inwestycji drogowych i tak była zaplanowana w ramach funduszy europejskich. W zasadzie to jest mało projektów, które mają być realizowane pod hasłem EURO. Ubolewam, że mało jest przewidzianych środków na inteligentne systemy sterowania ruchem, bo to niezwykle usprawnia przejazd przez miasto. W najbliższym czasie zostaną ogłoszone przetargi na hotele, ogłosiliśmy już przetarg na budowę hotelu Hilton. 

Wrocław. - Właściwie, to poza budową stadionu, wszystkie przedsięwzięcia wymagają tylko małej korekty - uważa Wojciech Adamski, wiceprezydent Wrocławia. - Robimy też opracowanie, jak to ma działać po EURO. Obliczyliśmy, że nakłady na stadion zwrócą się w przyzwoitym czasie, jeśli będą się tam odbywać 103 imprezy rocznie. Zastanawiamy się, jak to zapewnić. Opracowujemy koncepcję tego, jak, zapewnić bezpieczeństwo podczas imprezy, usprawnić transport miejski z uruchomieniem szybkiego tramwaju, sieć dróg, jak zorganizować system informacji. Musimy przygotować centra i stadiony treningowe. Przygotowaliśmy do przetargów 20 działek pod hotele.

Poznań. - Ponieważ na mistrzostwa stadion nie może być gotowy częściowo, to i dla naszego miasta jest on priorytetem - powiedział Maciej Frankiewicz, zastępca prezydenta Poznania. - Najlepiej żeby był gotowy na koniec 2010 roku. Wyznaczyliśmy zadania dotyczące infrastruktury drogowej, komunikacji miejskiej, tzw. trzeciej ramy komunikacyjnej, zamierzamy połączyć linie tramwajowe z liniami kolejowymi. Bardzo nas martwi brakujący odcinek autostrady na naszym terenie, którego budowy nie było w planach do roku 2013.

Warszawa. - Miasto przede wszystkim musi opracować koncepcję transportu publicznego i rozwiązać problemy komunikacyjne. Trzeba będzie rozważyć rozwiązania tunelowe, żeby dobrze "skomunikować" stadiony - wylicza Jan Kulig, Urząd Miasta Stołecznego Warszawy, Biuro Rozwoju Miasta. - Do końca 2011 roku ma być oddany centralny odcinek drugiej linia metra pod Śródmieściem i Pragą - o ten kontrakt ubiega się 10 firm. Co do układów drogowych, to najważniejszym zadaniem będzie udrożnienie układów obwodnicowych. Przybędą Warszawie dwa mosty: Północny i Krasińskiego. Państwo buduje Stadion Narodowy, miasto Warszawa uczestniczy w budowie stadionu Legii i musi przygotować drugorzędne obiekty sportowo-treningowe.

Z pomrukiem zostało przyjęte przez uczestników konferencji odcięcie się miasta od Stadionu Narodowego, ale to zapewne dlatego, że kłopotliwa jest niemoc w zlikwidowaniu na Stadionie Dziesięciolecia jarmarku - który tylko nazwą ma coś wspólnego z Europą. Wzbudza niepokój kolejne przedłużenie kupcom zgody na handel (na koronie przynajmniej do końca lipca 2007). Odwleka się rozbiórka obiektu, która tak na dobrą sprawę nie wiadomo ile potrwa, bo żadna firma nie uczestniczyła w przedsięwzięciu na taką skalę. Czy starczy czasu na budowę nowego?

Przedstawiciele miast-gospodarzy rozgrywek EURO, sceptykom odpowiadają, że nie mają wątpliwości, iż mistrzostwa się odbędą, tylko na jakim one będą poziomie organizacyjnym? Tak właściwie to woleliby, żeby rząd im nie przeszkadzał, poradzą sobie. Oczekują tylko potwierdzenia listy zadań i deklaracji, jakiej wysokości będą w nich partycypowały środki publiczne. Większą pomocą będą stabilne ramy prawne (zostało zgłoszonych kilkaset sugestii, jakie mają być te ramy), wyższego gatunku niż ustawa o Partnerstwie publiczno-prywatnym, "dzięki której" nie przystąpiono do żadnej inwestycji.

Do konsensusu - mimo starań organizatorów - nie doprowadziły kolejne dyskusje. A rozmawiano m.in. o sposobach finansowania takich przedsięwzięć ("Skąd euro na EURO", "Przyszedł czas na PPP"). Najwięcej emocji wzbudziła dyskusja na temat budowy dróg i autostrad.

Niedawno popularne było powiedzonko jednego z byłych premierów, że nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy (on jednak nie skończył urzędowania zbyt chlubnie). Nasz start do EURO to raczej falstart, ale nie wypada dzisiaj oczekiwać czegoś innego, jak wspaniałego finiszu.

lipiec 2007 r.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej