Zdaniem rządu z budżetu ma pochodzić 150 mld zł, w tym ze środków unijnych 48 mld zł. Reszta to odpisy z opłaty paliwowej w Krajowym Funduszu Drogowym. Oznacza to, że w ciągu roku rząd na inwestycje drogowe będzie przeznaczał około 30 mld zł. Nakłady miałyby rosnąć.
Inne są szacunki firm drogowych. Według nich z budżetu państwa potrzeba 100-110 mld zł, jednak uda mu się zebrać najwyżej 75 mld zł. Środowisko wyliczyło, że w latach 2007-2013 z Unii otrzymamy 44 mld zł. Dodatkowo z akcyzy paliwowej spłynie każdego roku około 2,2 mld zł, zaś około 1 mld zł - z opłaty paliwowej.
W sprawę wmieszała się Konfederacja Pracodawców Polskich (KPP). Jej pomysł to co najmniej 48 proc. akcyzy paliwowej - zamiast obecnych 12 proc. I wydawanie 1 proc. PKB rocznie (tak jak w innych krajach Unii Europejskiej - przyp. red.) w miejsce dotychczasowych 0,3 proc. Zmienić trzeba więc kilkanaście ustaw i rozporządzeń, zgodzić musi się też na to cały rząd i parlament. By można było szybko rozpisywać przetargi i podejmować prace, konieczne są poprawki m.in. w ustawie o planowaniu przestrzennym, zamówieniach publicznych, prawie budowlanym, również w ustawie o finansach publicznych. "Proponowaliśmy, by posłowie zamiast na długie wakacje, zasiedli do prac legislacyjnych. Nowelizacje powinny zawierać daleko idące uproszczenia" - czytamy w komunikacie KPP z 6 lipca 2007 roku.
Kozłem ofiarnym w sporze na temat dróg może też być Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. W tym roku ogłosiła 528 przetargów, a rozstrzygnęła tylko około 60 proc. W zeszłym roku unieważniła mniej, bo tylko 7 proc. przetargów (67 z 899 ogłoszonych przetargów - przyp. red.). Powód? Niby oczywisty: ceny prac i surowców budowlanych wzrosły, zatem oferty wykonawców znacznie przewyższają kosztorysy.
Co do jednego wszyscy są zgodni - że drogi powstać muszą. I że plan zbudowania 960 km autostrad oraz 2,7 tys. km dróg ekspresowych jest dobry.

i