Sama książka zawodu nie nauczy
Ostatnia reforma szkolnictwa sprawiła, że brakuje placówek uczących zawodów budowlanych. Szkół dla dekarzy nie ma wcale. Dlatego też Białostocki Ośrodek Kształcenia Dekarzy to unikat na skalę kraju. Przyszli fachowcy zdobywają tu praktykę pod okiem doświadczonych specjalistów, korzystając z materiałów i ze sprzętu fundowanego przez zaprzyjaźnionych producentów.
Dekarze są przyuczani do zawodu najczęściej przez kogoś z rodziny lub uczą się w pracy. Nie jest to zły sposób na zdobycie dobrego zawodu, ale tacy fachowcy rzadko wykorzystują nowe technologie, bo po prostu nie mają do nich dostępu. Przede wszystkim jednak nie posiadają żadnego certyfikatu. A dyplom bywa niezbędny poza granicami Polski i niedługo, tak jak w całej Unii, będzie konieczny i u nas. To był jeden z powodów, dla których Jan Grycuk, wraz z podlaskim oddziałem Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy, wpadł w 2004 roku na pomysł założenia Ośrodka Kształcenia Dekarzy.
Nauka w szkole trwa rok, w oparciu o autorski program, przygotowany przez pomysłodawcę. Zajęcia teoretyczne odbywają się w siedzibie Centrum Kształcenia Ustawicznego w Białymstoku, kształcenie praktyczne zaś w niewielkiej pracowni, wynajmowanej dzięki sponsorom. Uczniowie mają do dyspozycji kilka stolików i trzy stanowiska do ćwiczeń. Są także specjalne miejsca egzaminacyjne (platformy dachopodobne z kominami). Sprzęt i materiały dostarczają ośrodkowi przeważnie zaprzyjaźnione firmy, takie jak np. Swisspor, który ufundował papy. W ten sposób uczniowie nie tylko mają dostęp do najnowszych technologii spotykanych na rynku, ale także mogą łączyć wiedzę teoretyczną z praktyką. Dodatkowo w ośrodku odbywają się szkolenia. Co jakiś czas przyjeżdżają tutaj specjaliści z firm produkujących poszczególne elementy dekarskie. Zdaniem nauczycieli od zawodowców uczniowie nie tylko dowiedzą się więcej, ale też i ta wiedza będzie przekazana w atrakcyjniejszy sposób. A jak słusznie zauważa Jan Grycuk, trudno nauczyć się fachu przy pomocy tablicy i kredy. - Potrzebne są warunki, praktyczne ciekawostki przekazywane przez praktyków.
Praktykujący już dekarze oceniają, że założona przez Grycuka szkoła to świetny pomysł. Fachowców w tej dziedzinie brakuje, wielu wyjechało za granicę: do Anglii, Szwecji czy Niemiec. Paweł Żmiejko (24-letni dekarz) wspomina, że sam musiał się przyuczać do zawodu. Nie było szkoły, nie było również wzorców. - Teraz młodzi mają dobrze - dorzuca Robert Tomaszewski - mają skąd brać przykład. Kiedyś i narzędzia trzeba było samemu robić... Tomaszewski ma 37 lat, a od ośmiu jest dekarzem i twierdzi, że to jego pasja. - Zaczynałem od stolarstwa budowlanego, ale wolę dekarstwo. To dobra szkoła życia - argumentuje. Poza tym, można zarobić, jeśli się oczywiście chce. A pracy nie brakuje. Dekarze, którzy zostali w Polsce w zasadzie nie mają problemów ze znalezieniem pracy. Na rynku brakuje wykwalifikowanych specjalistów, więc firmy budowlane są gotowe przyjmować budowlańców tuż po szkole.
Placówka edukacyjna to pomysł dobry, ale i kosztowny. Wynagrodzenia nauczycieli w niepełnym wymiarze (648 zł brutto) wziął na siebie Urząd Miasta Białegostoku. Do tego dochodzą jeszcze niemałe wydatki na materiały, na których ćwiczą przyszli absolwenci. - Na pewno nie bylibyśmy w stanie zapewnić środków dydaktycznych, czyli materiałów dekarskich - mówi Bożena Barbara Krasnodębska, dyrektor Centrum Kształcenia Ustawicznego w Białymstoku. - To dachówki, łaty, folie, blachy i okna dachowe, na których uczniowie udoskonalają swoje umiejętności, cały zasób narzędzi, które się zużywają w trakcie edukacji. CKU funkcjonuje w Białymstoku zaledwie dwa lata, nie stać nas jeszcze na zapewnienie takich środków, a także i miejsca, które pozwoliłoby na pełne kształcenie w tym drogim zawodzie. Dyrektor ośrodka ocenia, że gdyby zabrakło prywatnych sponsorów, na pewno nie byłoby placówki . Na razie jednak takich obaw nie ma. Większym problemem okazuje się przestrzeń warsztatowa - brakuje bowiem sal do zajęć praktycznych. - Mamy żal do władz samorządowych - przyznaje Jan Grycuk - pomoc kończy się na słowach. - Nie chcemy od miasta darowizn, po prostu podzielmy się kosztami. Prosiliśmy o jakieś pomieszczenie, o starą, nieużywaną halę, którą moglibyśmy wyremontować.
Pozytywnej odpowiedzi jednak nie ma. Ośrodek starał się również ostatnio zainteresować swoją działalnością wydział budownictwa Politechniki Białostockiej. Wystosowano pismo z propozycją, by studenci korzystali z istniejącej bazy warsztatowej, poznawali nowe techniki dekarskie, sprawdzali je w praktyce. - Nie byli zainteresowani, chociaż to bezpłatna oferta - dziwi się Grycuk. Podobnych przykładów jest niestety więcej. Między innymi nie znaleziono funduszy na nowy podręcznik dla dekarzy. Stary został napisany wiele lat temu, a przedstawione tam techniki dawno odeszły do lamusa. - Znaleźliśmy osoby, które zaangażowałyby się w stworzenie nowego podręcznika - mówi Jan Grycuk - ale odpowiedź była krótka: szkoda, że nie ma na to pieniędzy.
Może zwyczajnie brakuje zrozumienia i dobrej woli? Kierownik Ośrodka spotkał się kiedyś z zarzutem, że wykształceni dekarze i tak szybko wyjadą do pracy za granicę. - W ten sposób - ripostuje - to można wszystkie szkoły pozamykać! A przecież nikt chyba nie chciałby mieszkać pod niefachowo zrobionym dachem.
Foto: Swisspor