Koniunktura w budownictwie szybciej spada niż rosła
Najlepszy tegoroczny wynik koniunktury w budownictwie to minus 1 osiągnięty w lipcu i sierpniu, czyli w szczycie sezonu. Od września krzywa znowu gwałtownie spada, z dynamiką większą niż wcześniejsze wzrosty.
Latem mieliśmy nadzieję, że koniunkturze w budownictwie uda się w końcu po kilku latach wyjść z minusowych wskaźników chociaż na zero. Nie udało się. W firmach budowlanych od września znowu przybywa pesymistów i ubywa optymistów. Według GUS, w październiku koniunktura wyniosła minus 8, czyli spadła o trzy punkty w dół (we wrześniu było minus 5). Do końca roku i w pierwszych miesiącach 2016 będziemy najpierw świadkami kolejnych spadków, a potem nieśmiałego wzrostu. Eksperci prognozują polepszenia sytuacji firm budowlanych, ale słyszymy to przecież od lat, od czasu gdy zaczęły na inwestycje płynąć pieniądze z Unii Europejskiej. Nie poprawiły one jednak ogólnego obrazu polskiego budownictwa, a nawet sprawiły, że kondycja branży pogorszyła się. Zaczęła się walka o kontrakty za wszelką cenę, czyli za najniższą cenę, co stało się przyczyną załamania wielu inwestycji drogowych i niemal masowych bankructw firm budowlanych. Branża funkcjonuje na granicy opłacalności, firmy walczą o przetrwanie, dobrze jest tylko firmom największym, zaangażowanym w projekty infrastrukturalne, im się nawet udaje powiększać liczbę zatrudnionych. Reszta rynku, czyli ponad połowę, raczej w stagnacji, bo deweloperzy nie dadzą rady sami pociągnąć budownictwa kubaturowego.
GUS podał ostatnio, że spada dynamika produkcji budowlano-montażowej, co tylko potwierdza nasze (wszak tylko amatorskie) rozważania. Ciekawe, jak wysoki wskaźnik pesymizmu firmy budowlane wykażą na koniec roku, bo od tego zależy z jakiego pułapu koniunktura w budownictwie będzie piąć się w górę.
