Batalia o zmiany w zamówieniach publicznych

2014-03-18 12:47
Zamówienia publiczne - konferencja z BCC
Autor: CzeM Od lewej: Dariusz Piasta (UZP), Krzysztof Kwiatkowski (NIK), Marek Goliszewski (BCC), Adam Szejnfeld (Sejm RP), Tomasz Rudnicki (GDDKiA) i Aleksander Wołowiec (PKP PLK)

Zbliża się kolejna perspektywa unijnego finansowania i środowisko biznesowe nasila lobbing w sprawie nowelizacji Prawa zamówień publicznych. Zamówienia publiczne trzeba poprawić, bo prawo nie jest przyjazne dla wykonawców i przyczynia się do pogarszania sytuacji finansowej firm, w tym szczególnie firm budowlanych. Swoje postulaty w tej sprawie opracował również Business Centre Club (BCC).

Business Centre Club (BCC) zorganizował konferencję pt. „Rynek zamówień publicznych branży budowlanej w związku z funduszami europejskimi 2014-2020”. Chodzi bowiem o to, że inwestycje realizowane w ramach zamówień publicznych zamiast rozwijać polskie budownictwo, przyczyniają się pogarszania kondycji finansowej firm budowlanych, w tym do wielu bankructw. Trzeba wyprostować sprawy, by w kolejnej perspektywie finansowej uniknąć poprzednich błędów – podkreślał Marek Goliszewski, prezes BCC. Udało się ściągnąć do BCC przedstawicieli państwowych inwestorów – GDDKiA oraz PKP. Firmy budowlane narzekają na współpracę z tym pierwszym, kolej powinna zatem wyeliminować ewentualne błędy w realizacji przyszłych inwestycji. Na spotkanie była również reprezentacja Urzędu Zamówień Publicznych, Najwyższej Izby Kontroli, a także sejmowej Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie ustawy Prawo zamówień publicznych.
- Niewątpliwie w ostatnich 7 latach osiągnęliśmy wielki sukces w obszarze infrastruktury – podkreślił na wstępie Łukasz Bernatowicz, ekspert BCC ds. zamówień publicznych. – Są jednak i ciemniejsze obrazy tej sytuacji, wśród których wymienić trzeba niezrealizowane zgodnie z planem inwestycje i bankructwa firm budowlanych.

Całe zło - kryterium najniższej ceny...

Według BCC, największym problemem przetargów publicznych jest... kryterium najniższej ceny. Jest ono traktowane przez ustawodawcę w sposób szczególny i w praktyce jest w większości ogłaszanych przetargów kryterium jedynym.
W ostatnim czasie procedury przetargowe wzięła pod lupę Najwyższa Izba Kontroli.
- Na problem kryterium najniższej ceny NIK od dawna wskazuje. Nie jest dobrą sytuacją, że ponad 90% przetargów jest rozstrzygana wyłącznie na podstawie tego kryterium. Taka sytuacja w sensie praktycznym i jej następstw jest zła - uważa Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. – NIK absolutnie opowiada się za zmianą ustawy Prawo zamówień publicznych.
Prezes NIK poinformował, że w Urzędzie powstał specjalny zespół (pod przewodnictwem dyrektora Andrzeja Panasiuka), który pracuje nad dopuszczeniem w publicznych przetargach – kryterium najniższego kosztu, który by uwzględniał tzw. koszt życia pewnego produktu, w tym inwestycji budowlanej. NIK optuje również za elastycznością  i skracaniem terminów przetargowych procedur. Podzielił się również refleksją, że praktyka zamówień publicznych, zamiast prowadzić do zaufania instytucji publicznych, daje całkiem odwrotny efekt.
W sprawie reformy zamówień publicznych BCC zgłasza następujące postulaty:

√  ustawowe zdefiniowania pojęcia „rażąco niskiej ceny”;
√  odejście od stosowania kryterium ceny jako jedynego kryterium wyboru wykonawcy;
  w przypadku inwestycji infrastrukturalnych o dużej wartości potrzeba wprowadzenia przetargów wielostopniowych z etapem właściwej prekwalifikacji i wykluczania z nich wykonawców oferujących rażąco niską cenę;
√   w przypadku inwestycji, które będą eksploatowane w długim czasie, wprowadzenie kategorii najniższego kosztu;
   wprowadzenie do kontraktów możliwości waloryzacji ceny na podstawie wskaźnika GUS;
  wprowadzenie możliwości aneksowania kontraktów o wartość niezbędnych robót dodatkowych nieobjętych zamówieniem, a których wykonanie jest niezbędne do realizacji zamówienia;
  wyeliminowanie z przetargów firm, które nie mają niezbędnych zasobów do realizacji zamówienia (wiedzy, doświadczenia, środków finansowych);
 wprowadzenie obowiązku korzystania przez wykonawcę z zasobów firm, które udzieliły wykonawcy referencji na etapie ubiegania się wykonawcy o zamówienie, a w przeciwnym przypadku odstąpienia od podpisania umowy lub jej zerwania;
 ustalenie jednolitego wzorca umowy podobnego do tego, który stosowany jest w innych krajach Unii Europejskiej.

Prawo zamówień publicznych w ciagłej obróbce

Niemal w całości pod postulatami BCC podpisuje się Adam Szejnfeld, przewodniczący Sejmowej Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie ustawy Prawo zamówień publicznych. Nie zgodził się też z zarzutem, że skoro są słuszne, to dlaczego „przepadają” podczas prac podkomisji.
– To nie tak, że dobre propozycje nie przechodzą, po prostu nie ma jeszcze ostatecznych rozstrzygnięć – wyjaśnił Adam Szejnfeld. – Nie jestem też optymistą, że osiągniemy racjonalny cel tylko poprzez nowelizację Prawa zamówień publicznych. Przecież u podłoża stosowania w przetargach kryterium najniższej ceny leży strach urzędnika przed posądzeniem o korupcję i prokuraturą. Trzeba więc nie tylko zmiany prawa, ale i mentalności urzędniczej i ich lepszego przygotowania do takich procedur. Poseł wyjaśnił również, że Prawo zamówień publicznych jest poprawiane cały czas (np. jest już ochrona podwykonawców, podniesienie progu przetargowego, korekty zgodności z prawem uchwalanym przez Parlament Europejski), ale nie ulega wątpliwości, że tę ustawę trzeba napisać od nowa – wyczerpała się już formuła ciągłych nowelizacji. Za największą wadę tworzonego przez nas prawa poseł uważa fakt, że nie tworzy się go poprzez dobre przykłady, tylko przez te złe. Na najbliższe lata rynek zamówień publicznych szacowany jest na 130 mld zł i ma to wpływać na rozwój gospodarki, a nie prowadzić do zjawisk patologicznych i  destrukcyjnych.
Z zarzutem BCC, że Urząd Zamówień Publicznych jest hamulcowym zmian nie zgodził się Dariusz Piasta, wiceprezes UZP.
– Urząd nie jest hamulcowym, my po prostu musimy przestrzegać określonych reguł. UZP z uwagą przygląda się propozycjom, analizujemy, na ile one mogą być zaimplementowane na tle korzystania z funduszy europejskich. Możemy wprowadzać rozsądne rozwiązania tylko w zgodzie z Unią Europejską i nie demonizujemy pewnych zjawisk.
Dodał, że UZP również pracuje nad definicją ceny, jako kosztu rozłożonego w czasie. To miałoby zachęcić inwestorów do stosowania również innych kryteriów, chociażby jakości i długości gwarancji.
Za największego „winowajcę” kłopotów z zamówieniami publicznymi firmy budowlane uważają Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. GDDKiA odpiera wszystkie zarzuty, ale nie bagatelizuje nabytych doświadczeń.
- Wnikliwie przyglądamy się każdej ofercie i staramy się zapewnić warunki do złożenia optymalnej oferty – zapewnia Tomasz Rudnicki, zastępca dyrektora generalnego GDDKiA. Fakt, GDDKiA dzieli ostatnio duże inwestycje na mniejsze zadania, stosuje 2-etapowe przetargi (najpierw prekwalifikacja), wydłuża okresy realizacji (nawet 36 miesięcy w przypadku przetargów Projektuj i Buduj). Wiceszef GDDKiA wspomniał jeszcze o dopuszczeniu stosowania lokalnych materiałów budowlanych, przez co wykonawca może zaoszczędzić na transporcie i o podwyższeniu wymogów zdolności kredytowej, by do inwestycji nie rwały się firmy budowlane, które na to absolutnie nie stać. W każdym bądź razie, GDDKiA zapowiada, że w ramach kolejnej perspektywy finansowej Polsce powinno przybyć kolejne 1700 km dróg szybkiego ruchu.

Kolej do tej pory pozostawała w cieniu inwestycji w ramach infrastruktury drogowej, ale cały czas i tam coś się dzieje. PKP ocenia doświadczenia GDKiA, ma też już swoje doświadczenia.
– Po dwóch miesiącach 2014 roku plan inwestycji został zrealizowany z lekką nadwyżką, nie jest więc prawdą to, co nam się zarzuca, że mamy problemy z przygotowaniem inwestycji i grozi nam utrata funduszy – zapewniał Aleksander Wołowiec, członek zarządu, dyrektor ds. przygotowania realizacji nowej perspektywy finansowej PKP Polskie Linie Kolejowe SA. – W tym roku planujemy zrealizować inwestycje za 7-9 mld złotych. Uwzględniamy w naszych przedsięwzięciach na przykład płatności częściowe czy zaliczki materiałowe, nie można nam więc zarzucić, że nie chcemy współpracować z wykonawcami. Założyliśmy nawet platformę wymiany doświadczeń.

Jak te wszystkie zapewnienia i deklaracje przełożą się na praktykę, to się okaże. Firmy budowlane na pewno będą o starych czy nowych problemach mówić głośno, bo tu już nie chodzi o kłopoty pojedynczych wykonawców, ale o system. Dobrze, że BCC dołączył do grona podmiotów, domagających się o zrobienie porządków z Prawem zamówień publicznych...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej