Spółki giełdowe nie płacą

2015-12-11 12:47
Pieniądze
Autor: stock.xchng

To, że firmy nie płacą swoim podwykonawcom w terminie wiadomo od dawna. Jednak okazuje się, że takie praktyki stosują również spółki giełdowe, które z racji kontroli inwestorskiej mają raczej opinie rzetelnych, no i przede wszystkim są w najlepszej sytuacji finansowej...

Jak podał Krajowy Rejestr Długów (KRD), na koniec roku 2015, w gronie zarejestrowanych dłużników znajduje się  61 spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, których łączne długi wynoszą 9 mln zł. I co dla nas jest najważniejsze – w grupie dłużników co piąta spółka związana jest z branżą budowlaną (w sumie jest ich 13). Ich średnie zadłużenie wynosi wg KRD prawie 150 tys. zł. 
- W stosunku do wartości spółek notowanych na giełdzie, są to dość niewielkie kwoty, łączne zadłużenie również nie jest szokujące. Zaskakiwać może już natomiast liczba dłużników. Dane pokazują, że swoich zobowiązań w terminie nie reguluje co siódma notowana na GPW polska firma – zwraca uwagę Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Trzeba tu jeszcze dodać, że wśród zalegających z płatnościami spółek 9 jest na etapie upadłości, pozostałe zaś uchodzą za wypłacalne. Dlaczego więc wszystkie pozostałe mają dzisiaj etykietkę dłużnika?

Do KRD trafia się nie z własnej woli. Tę listę „uzupełniają” wierzyciele. Są więc w rejestrze firmy, które zalegają tylko u jednego partnera. Jednak więcej jest firm, które mają wierzycieli kilku. A to już wskazuje jednoznacznie na kłopoty finansowe.  
  - Każda informacja o zadłużeniu powinna budzić czujność kontrahentów dłużnika, nawet jeśli jest niewielka. Przypomnę sytuację sprzed kilku lat, kiedy bankrutowały przedsiębiorstwa budowlane zaangażowane w inwestycje na EURO 2012 oraz budowę autostrad. Początkowo każda z tych firm miała wpisane do KRD niewielkie zaległości, które narastały wraz z ich rosnącymi kłopotami z utrzymaniem płynności finansowej. Ci, którzy zlekceważyli te pierwsze sygnały ponieśli później dotkliwe straty. To, że spółka jest notowana na giełdzie, nie oznacza że nie może zbankrutować – ostrzega Adam Łącki.

Jednak jak podają eksperci, zaleganie z płatnościami to nie zawsze kłopoty finansowe, a celowe działania. To rodzaj kary stosowany przez firmy, gdy ich zdaniem podwykonawcy nie wywiązali się z umów (m.in. argumenty o niedotrzymanie terminów czy złą jakość). Najczęściej strony mają w takich sprawach różne punkty widzenia i nie mogąc się dogadać, muszą rozstrzygnięcia szukać w sądzie.
Jest też trzeci – i jest to wedle naszej wiedzy najbardziej rozpowszechniona opinia w środowisku budowlanym – powód wstrzymywania należnych płatności. Otóż jest to sposób na finansowanie własnej działalności kosztem innych firm, Wiele z nich (a głównie są to firmy małe, bez zasobów finansowych) nie wytrzymuje takich zatorów płatniczych wobec własnych zobowiązań i bankrutuje. KRD donosi, że największym dłużnikiem wśród spółek giełdowych jest, niestety, firma budowlana, która nie uregulowała swoich zobowiązań na kwotę ponad 2 mln złotych. Długi wszystkich giełdowych firm budowlanych szacowane są na ponad 4 mln zł (branża budowlana odpowiada za 46% łącznego zadłużenia wszystkich spółek giełdowych).
- Branża budowlana może wyglądać na nieskomplikowaną. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej. Szereg powiązań pomiędzy zleceniodawcami, a podwykonawcami, nieterminowi kontrahenci, trudności z oszacowaniem wszystkich kosztów, czy nawet dokładnym ustaleniem przedmiotu umowy sprawiają, że bardzo wiele faktur nie jest płaconych w terminie i trafia do windykacji – komentuje Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji w firmie Kaczmarski Inkasso.

Eksperci podkreślają, że nieważne czy dług jest mały czy duży, bo zawsze etykietka dłużnika źle wpływa na wizerunek każdej firmy. Potencjalni i obecni kontrahenci stają się wówczas nieufni, może to prowadzić do gorszych warunków w zawieranych umowach. Nieterminowe płatności, nie tylko te za które odpowiadają spółki giełdowe, stały się obecnie największą plagą i bolączką rynku budowlanego. Chyba tylko Generalna Dyrekcja Dróg Publicznych (która swego czasu musiała „ratować” upadające firmy budujące drogi), w miarę pilnuje swoich generalnych wykonawców by wywiązywali się z płatności wobec podwykonawców (bo inaczej sama nie zapłaci). Przydałyby się takie standardy dla całego rynku, bez różnicy dla kogo i co firmy budują...      


Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej